Przywykliśmy do głupoty polskiej klasy politycznej. Kolejne wypowiedzi kolejnych (p)osłów rzadko już bulwersują, a coraz rzadziej nawet śmieszą. Po prostu społeczeństwo, czyli widzowie, przestają powoli zwracać uwagę na serwowany im spektakl, bo scenariusz pisany jest daleko stąd, aktorzy – a raczej statyści – mierni, a odcinków polskiego politycznego sitcomu już zbyt wiele i nastąpił przesyt. Zapewne nie zwróciłbym zatem uwagi na kolejną kwestię komediową w wykonaniu kabareciarza z partii dziś rządzącej, gdyby nie fakt, że odbiła się ona prześmiewczym echem zagranicą. W porannych wiadomościach otrzymałem tekst z Kaliningradu, w którym zdziwiony mieszkanieć tego miasta dzieli się ze mną odnośnikiem do strony kaliningrad.ru, po czym zadaje trudne do racjonalnej odpowiedzi pytanie: „czego boi się poseł Pięta?”.
O pośle Stanisławie Pięcie (PiS) dawno już, mówiąc szczerze, zapomniałem, bo to jeden z aktorów tyleż miernych, co groteskowych. Pamiętam go zresztą sprzed lat ze wspólnej pracy w jednej z sejmowych komisji, gdzie – jak to powiedzieć – intelektem nie grzeszył. Za to minę do wypowiadanych kwestii robi poważną, kamienną twarzą starając się ukryć rolę błazna, którą z powodzeniem od lat pełni. Tym razem poseł wyraził obawę o to, czy fakt istnienia małego ruchu przygranicznego pomiędzy Polską a Obwodem Kaliningradzkim Federacji Rosyjskiej nie niesie za sobą poważnych zagrożeń dla naszego bezpieczeństwa narodowego.
Właściwie nie zapytał, a stwierdził: szlakiem bursztynowym mogą do nas docierać tysiące wrogo nastawionych agentów Kremla, których Putin sprytnie wysyłać może właśnie tą niepozorną drogą do Rzeczypospolitej, a nawet dalej na Zachód. Nie wiemy wszak, czy jedząc obiad w pobliskim Trójmieście rosyjscy turyści nie umieszczą czasem podsłuchu pod stołem, albo nie zwerbują do współpracy kelnera.
Poziom myślenia zaiste przypomina Żuławy. Na szczęście wypowiedź Pięty posła wzbudziła wesołość u czytelników rosyjskich, których język jest dość bogaty w zaskakujące sformułowania. Internauta Den pisze: „Jeśli konsekwentnie kierować się taką logiką, to Turcja jest bramą do Polski dla Państwa Islamskiego, a Ukraina – wrotami dla tych, których chce tam wysłać Kołomojski. Zagrożeniem są także ptaki wędrowne, jadące tranzytem ciężarówki i wiatr wschodni, bo wszystkie mogą przenosić wirus komunizmu”. Bardziej lakoniczny jest komentarz Anonima: „Wszędzie majaczy im Putin… Paranoicy…”. Irina Stoliarowa smutno wnioskuje, że nasz poseł „Na dobre pokłócił się z rozumem. Być może w istotę problemu nie chce mu się wnikać, albo już nie jest w stanie”. Niektórzy bardzo poważnie, po bratersku niepokoją się stanem Pięty Stanisława: „Jest w medycynie takie pojęcie: oligofrenia. Oznacza ono niedorozwój psychiczny wrodzony lub nabyty. Człowiek cierpiący na oligofrenię jest słaby intelektualnie, ma zaburzony mechanizm adaptacji społecznej (…). Sądzę, że mamy tu właśnie taki przypadek. Mają tam w Europie dobrych lekarzy, niech porządnie biedaka zbadają” – pisze Giennadij Miestnyj.
Mieszkańcy Kaliningradu zgodnie dochodzą do wniosku, że Pięty w sąsiednim warmińsko-mazurskiem na pewno by nie wybrali, nawet do rady sołectwa. Przecież to właśnie miejscowi z polskiej strony żyją dziś z różnicy cen paliwa i innych artykułów pomiędzy Polską a Rosją. Bez tego nawet 500 plus nie wystarczy im na przeżycie.
Tak oto Stanisław poseł Pięta przyniósł pożytek nawet w odległym Kaliningradzie. Rosjanie serdecznie się pośmiali nad polskim politycznym błaznem. Pięta poseł stał się znany na wrażym według niego terytorium. A nam wszystkim pozostaje tylko jakiś niesmak: trochę szkoda, że do polskiego parlamentu mogą z sukcesem kandydować ludzie, których stan faktycznie budzi poważne obawy, nawet u obcokrajowców.
Mateusz Piskorski
comments powered by HyperComments