Życie na Białorusi, oczami polskojęzycznych artykułów. Czyli odkłamać co zakłamane.
Jak to u nas przyjęte i ostatnio w bardzo dobrym tonie, bardzo troszczą się nasze mass media o bezpośrednie sąsiedztwo nasze. O ile sąsiedztwo zachodnie ma obrońców w postaci KOD-ów , Nowoczesnych i paskudnie, (acz jak sami twierdzą niesłusznie) PO-bitych, o tyle sąsiedztwo wschodnie z wyłączeniem Ukrainy (ta oczkiem w głowie tak POPiS-ujących się miłością, która swoje odda, a i zatraci, jak i większości pretendujących do roli ambasadorów tudzież altruistów za cenę nawet godności ) choć więc owo sąsiedztwo wschodnie gości w przekazie medialnym praktycznie na śniadanie, obiad i kolację to obrońców nie znajduje.
Od rana zaś do wieczora „wiesz więcej”, a i „cała prawda prawda całą dobę” czynne i o tym co aktualnie u sąsiada rosyjskiego, co u białoruskiego w szczegółach informuje. U rosyjskiego: no groźny ci on jak nigdy dotąd, praktycznie wiadomo, że najedzie nas wojskiem i nakryje z butami i czapkami, nie do końca wiadomo kiedy dokładnie się paskuda odważy i jakie rości pretensje, niemniej pewnym jest, że plany ma, groźby śle, stąd ratuj się kto może. Białoruski sąsiad też nie lepszy, z potencjalnym najeźdźcą trzyma, na sankcje zdaje się odporny, a mimo (co najgorsze), że dobrobyt mu popsuły to i tak nie udało się, na wędkę biedy, złowić oburzonych, na ulice ich wyprowadzić, o mannę z zachodniego nieba by się upomnieli i o zachodnie porządki u siebie. Tragedia w kilku odsłonach, a to ani Partnerstwo Wschodnie, ani Sikorski, ani Borys, ani POPiS hydrze rady nie dali, mimo i a przecie, że wuj Sam ciągle efektów oczekuje.
Tak więc wiemy, że Rosja to już bankrut, (w przeciwieństwie oczywiście do naszego opiekuna USA), znamy nastroje społeczne, to, że wybory będą i wszystko o nich, choć nie tyle co o amerykańskich, ale przecie te z Rosji sterowane .
Wiemy, a jeśli nie wiemy to nam powiedzą (wszak po to są i za to im płacą), co Białoruś czeka, a i to, że nie ma tam warunków do życia, że się nikt o zachodni dobrobyt nie upomni bo bieda, zacofanie, a i wszechobecny strach zdrowy rozsądek zdominowały, zgniotły, zabiły ducha w narodzie i basta.
Ba, nie jedynie media poinformują, co i rusz to słychać, a to z sejmowej, a to luźnej innej wypowiedzi iż białoruskie ci u nas standardy, białoruski system, co dziwniejsze przerzucają się nimi, w potrzebie chwili, raz jedni, raz drudzy i kolejni bywalcy studiów telewizyjnych by dopiec adwersarzom co politycznie po przeciwnej stronie. A i coraz groźniejszą wizja, zrobią nam, a to jedni, a to drudzy, wypisz wymaluj tu u nas Białoruś. No i przecież być nie może byśmy wiedzieć nie mieli, czego to się bać musimy, powinniśmy i przed czym nas chronią.
Jak działa i po co stworzona inżynieria społeczna, myślę, przeciętny zjadacz chleba już doskonale wie. Jakich sztuczek i metod używa się do indoktrynacji, myślę, też nikomu opisywać nie trzeba, znamy je, przynajmniej moje pokolenie z czasów co to o nich „słusznie minione” , a rozgarnięci młodsi z obserwacji rzeczywistości własnego podwórka w zderzeniu z przekazem medialnym, statystykami, liczbami i tym wszystkim co papier lekko przyjmie, a gdy w eterze , gdzieś się po prostu ulotni.
Jeśli mamy bać się Białorusi, jeśli mamy bać się tej jej biedy, zacofania, ograniczenia duchowego i wszelkich z tego wynikających zagrożeń mass media jak jeden mąż staną w naszej obronie co i czynią z heroizmem godnym docenienia.
I tak oto na kanwie wyborów do białoruskiego parlamentu okazało się, co nie dziwi, że bardziej nam znane białoruskie podwórko niż swoje własne, że pod lasem widać daleko więcej czego pod nosem w ogóle nie widać. Zajęły się nasza prasa, telewizja, białoruskim sąsiedztwem by nas kolejny raz, oczywiście przestrzec przed tą krainą nędzy i rozpaczy. No i żeby nie było, by nas uwrażliwić na to, iż pomoc nasza najwyraźniej potrzebna będzie, bo tak dłużej żyć tam ludziom nie pozwolimy. Wszak my cywilizowani, wszak my empatyczni, wszak my im (chcą czy nie) naszą demokrację zainstalujemy, by żyło się im nie gorzej niż nam z europejskimi … no tymi co z zachodu paluszki w nasz garnuszek wciskają by mieszać, mieszać, mieszać, soli, pieprzu, piołunu nie żałując.
I tak sobie czytam, słucham i jakoś w głowie się pomieścić nie może, że ja będąc na Białorusi od tylu lat, nieomal stałym mieszkańcem, tylu tak oczywistych (jak je malują polskie media) spraw nie dostrzegam na tyle ostro, a jeśli dostrzegam to jakby w wykrzywionym zwierciadle.
I może nawet nie zabierałabym głosu gdyby nie przypadek. Ot trafiłam na artykuł, anonsowany na Twitterku przez TVP Info, trafiłam na komentarz, który nie po myśli był autorce tekstu, wtrąciłam swoje trzy grosze i oberwałam, wyszło na to, że kompletnie się nie orientuję w realiach, niepojęte jest co chcę osiągnąć przedstawiając obraz Białorusi inny niż zna autorka.
Obiektywnym i miarodajnym natomiast powinnam uznać obraz oparty na wyznaniach jednej bohaterki oraz kogoś kto później, ponoć ze strachu, wycofał zgodę na upublicznienie udzielonego „wywiadu”? Mimo wiedzy iż , (jako, że autorka w rozmowie ze mną przekierowała sprawę z zarobków, cen, na sprawy emerytur, by na moje argumenty odpowiedzieć wreszcie i słusznie) , że „Trzeba porównywać nie tylko emerytury, ale wybór w sklepach,wolności obywatelskie, różnorodność mediów,możliwość wyjazdu”, a samej tych porównań nie dokonywać opierając materiał na kilku zdawkowych wypowiedziach pytam: To ma być obiektywizm? Rzetelność? I nie jest to na pewno próba manipulacji polską opinią społeczną? Na pytanie co chcę osiągnąć odpowiadam, zgodnie z prawdą, chcę odkłamać co zakłamane. A zdanie i stanowisko wyrobiłam sobie nie podczas okazjonalnych wycieczek, nie podczas realizacji materiałów, po które się jeździ by spotkać się z umówionymi i podpowiedzianymi osobami, wg zasady nieważne gdzie się stawia kamerę, ważne po co, a w bezpośrednim zderzeniu z rzeczywistością, życiem wśród tych ludzi, kontaktów z różnymi środowiskami, z opozycją, z tymi którzy pro rządowi, ot podczas najprzeróżniejszej maści spotkań, sytuacji, w sklepie, kościele, domach, na uroczystościach, pogrzebach, ślubach, przy szpitalnych łóżkach itd. itp. po prostu w codziennym życiu z nimi, nie obok nich, po prostu z nimi.
I kilka konkretów. W tekście „Państwo strachu. Białoruś przed wyborami http://www.tvp.info/26894201/panstwo-strachu-bialorus-przed-wyborami spotykamy się na samym początku z zarzutem, że władze zachęcają do wzięcia udziału w wyborach. Pytam , a dlaczego nie mają zachęcać. Wybory to koszty. Skoro więc już się nakłady wydziela dobrze by było by jak najwięcej ludzi …. Jeśli to zachęta to chyba nie przymus? I co w tym takiego złego, że przy okazji jakiś bonus. Skoro bieda aż piszczy dobre i to. Jeśli zaś „zachęta” to trochę inna bajka, o czym autorka też pod koniec swej opowieści więc i ja odniosę się do tego w dalszej części.
Opowiada autorka : „Czy na wszystko starcza pieniędzy? – zapytałam jednej z pań kupujących sało, czyli popularną za naszą wschodnią granicą słoninę. – Starcza. Ceny nie są aż tak bardzo wysokie – odpowiedziała starsza pani w szarej kurtce i zaczęła tłumaczyć, że na Białorusi mniej płaci się za mieszkanie niż w Polsce czy krajach bałtyckich. „ Pisze autorka dalej: „Byłam zdziwiona. Pytaliśmy dalej i za każdym razem ta sama odpowiedź – że nie ma problemu z cenami, choć od mieszkających na Białorusi znajomych wiedziałam, że problem i to jest poważny, że po najtańsze mleko ustawiają się kolejki.”
No to odnieśmy się do powyższego. Otóż nie rozumiem zdziwienia, a może rozumiem, bo teza zakładała, że oto ludzie namalują obraz swojego kraju jako krainę nędzy i ubóstwa, a oni tymczasem , że jakoś starcza. Choć jak się okazuje, nie wszystkim i to się zgadza. Porównywalnym jest bowiem jak najbardziej obraz życia przeciętnego Białorusina na Białorusi z życiem przeciętnego Polaka w Polsce. I prawdę mówią ci, którzy twierdzą iż mniej się na Białorusi płaci za media, mieszkanie, prąd etc. I prawdę, ci, którzy znajomymi autorki, że są tam też na tyle biedni iż ustawiają się w kolejce po najtańsze produkty. By nie być gołosłowną. Średni zarobek na Białorusi to przykładowo: urzędnik 325$ naczelnik wydziału 550$, czyli na nowe, już nie w milionach liczone ruble, 650 i ok 900 rubli, nauczyciel 500-600rbl, średnia wypłata 400$ tam = 800 rubli , przy czym uwzględniam średnią klasy średniej, rozbieżności bowiem są ogromne, inaczej opłacany jest lekarz na prowincji, urzędnik na prowincji, inaczej w mieście (ci w mieście mają więcej) bo… bo nie mają ogródka itd. Nie uwzględniam natomiast zarobków informatyków, pracowników obsługi wyższych technologii, służb, czy tych z tzw. wierchowki gdzie zarobki są dużo wyższe. No i cały czas mówimy o średniej i o tym, co każdy wie z naszego podwórka iż średnia to , w danym przedziale, jedni mają więcej drudzy mniej. Przy czym ceny kształtują się tak, że mleko kupisz w przedziale od 0,80 – 1,20 rubla, chleb średnio 1,80 rbl. 10 litrów benzyny 11 rubli. Drogie jest mięso , wędliny pierwszego gatunku, dokładnie tak samo jak te same u nas. Drogi sprzęt , to fakt, kiedyś my jeździliśmy na Białoruś po telewizory, dziś oni jeżdżą po nie do nas. Ale opłaty za media relatywnie do zarobków można (choć to duże nadużycie z mojej strony )określić jako 1/3 wypłaty.Na odwrót niż u nas. Przy nawet niskich zarobkach , powiedzmy 400, 500, 600 rubli opłacenie mediów to całkowity koszt {wszystko; woda, gaz, prąd, tv, mieszkanie, }w przedziale 70-100 rubli. Prawdę więc mówią ludzie, którzy o tym informują, a w co wierzyć nie ma ochoty autorka. Przy dwóch osobach zarabiających w gospodarstwie, niech jedna zarabia 500 druga 800 rubli co daje 1300 po odliczeniu opłat czynszowo- medialnych niech to będzie nawet więcej niż 70-100rbl nie wygląda to aż tak źle. Wiadomo każdy chciałby mieć lepiej, skąd my to znamy. Podaje się w artykule, że nikt nie dba o ludzi starszych. (Tak jakby u nas dbano, a emerytury waloryzowano nie o śmieszne 2, 3, 5 zł , czy jak w zapowiedziach po kilkadziesiąt groszy}. Znów kilka konkretów. I ciągle zaznaczam są to średnie więc bierzemy poprawkę na różnice, które muszą występować. Średnia emerytura to ok. 350 rbl. Są tacy, którzy mają 200, są tacy, którzy mają 500/600 i więcej i nie z elit się wywodzący, a zwyczajni robotnicy z zakładów metalurgicznych, soligorskich kopalni soli itp. . Są i, ale to osobna grupa, emeryci służb, urzędnicy państwowi, dyrektorzy przedsiębiorstw itd. i tu znów nie ma porównania, bo ci mają emerytury dużo wyższe niż rzeczone średnie 350rbl. Jeśli więc znów, mamy w gospodarstwie dwójkę emerytów, jakoś da się żyć. I dalej, znów, dużo prościej na prowincji, bo ogródek, kurka, świnka , gorzej w mieście, ale ogromnego dramatu nie ma. Z pewnością o wiele trudniej i to dużo trudniej gdy zabraknie współmałżonka/ki . Z jednej emerytury ciężko wówczas wyżyć, choć na prowincji mimo wszystko nie straszliwy dramat to. Tu jeszcze wspomnieć należy o opiece zdrowotnej, zupełnie dostępniejszej niż u nas. By o samotnych emerytach na naszym podwórku nie wspominać.
I nie piszę tego by koloryzować, by twierdzić, że Białoruś to kraj mlekiem i miodem opływający. Daleka jestem od tego by twierdzić, że na Białorusi ludzie żyją dostatniej niż u nas. Nie, nie żyją dostatniej, ale żyją porównywalnie do naszych realiów. Dokładnie jak u nas jedni taplają się w luksusie, przez średniaków, którzy jakoś tam, tych którzy wiążą koniec z końcem i tych, którzy klepią totalną biedę.
Elementarna zasada przyzwoitości i wiarygodności (gdy chcemy opowiadać o realiach kraju, który czytelnikowi, słuchaczowi, widzowi znany jedynie z przekazu) wymaga by budować nasz obraz na zbadaniu jak największej grupy obywateli, zapoznaniu się z opiniami przedstawicieli różnych środowisk, zebraniu materiału porównawczego, wówczas może wyłonić się jakiś obraz zbliżony do rzeczywistego. Tymczasem co czytam:
„Na nagranie zgodzili się znajomi jednej z działaczek Związku Polaków na Białorusi. Był jeden warunek – żeby nie było widać twarzy.” I tu śmiało mogę postawić tezę, nie ważne gdzie się stawia kamerę, ważne po co. A jeszcze ważniejsze z kim się rozmawia i dlaczego właśnie z nim. Czy to tylko strach kazał rozmówcy nie ujawniać twarzy? Autorka nie wyjaśnia i nie próbuje nawet innego założenia. Przyjmuje i informuje, jeżeli on się boi, boją się wszyscy i finito. A jeśli przyjąć, że o niedostatkach ludzie nie chcą rozmawiać bo, spotkałam się z tym wiele razy, duma im na to nie pozwala. Tak , Białorusini to skromni, wrażliwi, prostolinijni ludzie, ale dumni i w swoje gniazdo po prostu nie paskudzą. Nie bo nie, bo co więcej był czas, jak mi opowiada wielu, że wstydzili się ,( dzięki a raczej z powodu tego, że ich kraj stał się po rozpadzie ZSRR obiektem kpin zachodu w tym polskiego „wielkopaństwa”) stąd wstydzili się mówić w ojczystym języku, Polacy z Rosjan tak nie kpili jak z nas, twierdzą. Gdy u nas przedstawiane było to jako przejaw totalnego zrusyfikowania, podległości itp.. i wykorzystywane (proceder trwa dalej) propagandowo (by daleko nie szukać przez kręgi znajomych pani Borys, którzy z tego, że służą „wiedzą” po prostu zupełnie nieźle żyją za nasz polskiego podatnika pieniądz i pieniądze amerykańskiego sponsora tego „przedstawienia”), gdy więc nam przedstawia się jak propagandzie wygodnie i potrzebne, Białorusini tłumaczyli mi, owszem byliśmy potęgą gdy byliśmy z wielką Rosją, ale cieszymy się z niepodległości, jednak mówić po białorusku to narazić kraj i nas wszystkich na obelgi, a to brudasy, nędzarze, pijanice, jakby podludzie, a tak przecież nie jest. Prym wiedli tu, niestety, Polacy. Pokazywali mi rozgoryczeni Białorusini wpisy, paskudne obelżywe, pod artykułami polskich dziennikarzy.A i pokazywać nie musieli, sama widziałam w polskojęzycznej prasie komentarze, które o pomstę do nieba wołały. Z tego, ale też ze wspomnień zrodził się obraz : Polak zawsze był wobec nas wyniosły, taki jaśnie pan, który ma prawo pomiatać i traktować nas z góry. Co niepokojące wielu niestety uskutecznia te praktyki do dnia dzisiejszego. Otoczenie panny Borys, Polki jak o sobie mówi sama,jej podwładni oraz krąg jaki skupia ma za zadanie przedstawić Białoruś w jak najgorszym świetle, życie niemożliwym, no i oczywiście czyni to z upodobaniem, wyższością i butą, A te ostatnie nie z pozycji społecznej i własnych jakichś osiągnięć, a czysto zarobkowe. Za tą kreowaną wizję Białorusi- kraju biedy, nędzy i terroru po prostu oni żyją. Żyją dostatnio z „subwencji” jakie na to dostają od kolejnych od 2005 roku rządów RP.
„Około 30-letni mężczyzna w dość dyplomatycznych słowach opowiadał, jak trudno jest znaleźć na wsi pracę” mężczyzną znajomy działaczki ZPB. No i prawda, na wsi trudno znaleźć pracę. I po dwóch godzinach odwołał ze strachu i nie zgodził się na emisję materiału. To ma przekonać polskiego odbiorcę o permanentnym zastraszeniu? Dlaczego? Bo wpisuje się w tezę i obliczony na efekt przekaz. Nie raczyła już autorka pogrzebać, a choćby po portalach społecznościowych, a choćby w prasie opozycyjnej. „Odnokłassniki”, „W kontakte” pełne są sarkazmu, ironii, krytyki pod adresem rządu białoruskiego, Łukaszenka obiektem żartów, jego wypowiedzi, postanowienia, zakony, dekrety to świetna kanwa dla twórców memów, od tego roi się na portalach. I ludzie robią to nie pod nickiem, a pod własnym nazwiskiem. Dyskusje pod artykułami prasowymi, burzliwe i wcale nie jest powiedziane, że nie wyrażają własnej wizji państwa, niezupełnie, a często zupełnie odmiennej od wizji władz. Nie jest więc z tym strachem tak do końca prawdą co narysowane w obrazku. Co innego walka polityczna, ale mówimy o życiu przeciętnych Białorusinów. Chcąc sensownie oddać i choćby w jakimś procencie wiarygodnie rzeczywistość, nie wystarczy lojalność wobec zamówienia, a trzeba lojalności w przekazie; o różnorodności poglądów i że te po prostu są i funkcjonują w dyskursie społecznym. Zupełnie zaś na marginesie , a czy w Polsce na wsi łatwo pracę znaleźć?
„Protesty pod kontrolą” pisze autorka. Grupa protestujących po wyborze Łukaszenki wyrusza na demonstrację mimo, że nie ma zgody. Napotyka tajniaków, ci wreszcie stają murem by zastąpić drogę . I co? I nic. „Kolumna protestujących ominęła tajniaków, a oni się nie ruszyli. Demonstracja po kilku godzinach sama się rozeszła.” Co natomiast opowiadają polskie media. Terror , brutalne rozganianie przeciwników. Po co, po to by dalej straszyć białoruskimi standardami. I nie dodaje się, że w Polsce też trzeba mieć zgodę , że demonstracje nawet te zgłoszone mają solidną asystę policji. I dobrze i tak ma funkcjonować państwo. Niemniej polskie media, (nie mówię, że w tym przypadku autorka), przedstawiają zupełnie wypaczony obraz Białorusi. Bo opozycja skarży się, że musi mieć zgodę, że ich fotografują, spisują etc. Tu się kłania artykuł z Wyborczej. Ano trzeba mieć zgodę, ano zabezpiecza milicja, ano rejestruje. I prawdą, że zdarza się iż spotykają niektórych retorsje. I prawdą, że swobody obywatelskie nie takie jak u nas. Ale też inną prawdą, że nie jest to, tak aż bardzo inne niż u nas. Też jest monitoring, też obstawa, też ekscesy, a retorsje? No cóż, to co na Białorusi robi się otwarcie, jak to, że jeśli władza chce zawsze znajdzie ten przeciw któremu „zakonowi” naruszenie, u nas robi się po prostu jakże często w białych rękawiczkach.
Oddać rzeczywisty obraz to zauważyć, że coraz więcej Białorusinom można, coraz łatwiej otrzymać zgodę na manifestację, pikietę, demonstrację. Że pałowanie, zamieszki, to już obrazy z przeszłości. Gdy tymczasem sami nie jesteśmy wolni od dziwnych zdarzeń, które jeśli chcemy być obiektywni, nie powinny mieć miejsca, by wspomnieć jedynie nie tak dawne zajścia z górnikami gdzie i kule świstały i prysznic przymusowy zimową porą na powietrzu.
I byłabym kłamcą najgorszego sortu gdybym chciała komuś wmówić, że Białoruś to kraj swobód obywatelskich w naszym pojęciu i doświadczeniach. Bo tak nie jest. Opozycja jest na cenzurowanym, na pewno trudniej uzyskać zgodę na zgromadzenie, ale też ta sama opozycja nie wywodzi się ze społecznego zapotrzebowania. A w odbiorze społecznym jak mi mówi wielu funkcjonuje na zasadzie pytania, a cóż oni mają nam do zaoferowania. Tam wśród nich (opozycji) tyle odłamów i waśni, oni konkurują sami z sobą w kreowaniu rzeczywistości pod tezy własnych oczekiwań , a te jedynie … by dorwać się do stołków. Białorusini nie duraki i swój rozum mają.
Że Łukaszence to na rękę, bo może się chwalić unijnym technokratom iż nie zabrania, nie pacyfikuje. Ależ oczywiście, że na rękę. Ale teza, że opozycja została rozbita przez władze jest daleko na wyrost. Nie, oni sami nie potrafią dojść do ładu z sobą, jedni drugim podkładają przysłowiowe świnie, ostatnia kampania prezydencka i zamieszanie wewnątrz partyjnych rozgrywek tego najlepszym przykładem.
Że zaś przymus w postaci „zachęcania” owszem „zachęca się” to fakt, delikatnie przypominając, ot przy jakiejś okazji, nie żeby wprost, mięciutko, ale też nie jest tak, że jeśli ktoś z „zachęty” nie skorzysta będzie miał od razu kolokwialnie przechlapane. Inna sprawa, że wielu idzie na wybory bo chce, wielu dla świętego spokoju, na wszelki wypadek nie chcąc sprawdzać co było gdyby … , ale najwięcej takich, którzy twierdzą , mam mieszane uczucia, nie wierzę, że wybory cokolwiek zmienią, ktokolwiek będzie i tak będzie realizował to co wynika z ogólnoświatowych wpływów, nie wierzę nikomu, ale pójdę. Przy czym Baćka jest tu wyjątkiem. Nawet jeśli nie wierzą, a nie wierzą , w obiecanki cacanki, gruszki na wierzbie nie wierzą UE/USA/Polsce, nie wierzą Baćce, ale za to wierzą, że póki on jest u władzy Białorusi nie grozi zawierucha, to on daje im poczucie bezpieczeństwa i to on postawił, jak twierdzą, Białoruś na nogi, on dba o kościoły co dla bardzo wielu jest argumentem kluczowym. Mają oczekiwania, chcieliby więcej, ale też doceniają co mają, widzą rozmach mimo iż drżą, że za dużo pożyczek, że miasta rosną ale na kredyt, niemniej z dumą pokazują mi; widzisz jak u nas czysto, pięknie. Ano widzę. A i widzę, że nie do końca ten dostęp do informacji utrudniony, satelity-talerze wiszą na podrzędnej wiejskiej chacie, internet praktycznie w każdym domu, (że kontrolują, pewnie tak, nie mniej nie więcej niż u nas) , że niepotrzebnie taszczyłam różniste paści typu proszki, płyny etc. bo wszystko to, różnych znanych w Polsce marek kupię w hipermarkecie czy i wiele w zwykłym prowincjonalnym (prywatnym) sklepie, że wyjeżdżają na urlopy, wakacje do Grecji, Hiszpanii, Egiptu, Tunezji, gorzej z Polską bo do Polski w przeciwieństwie i porównaniu z innymi konsulatami dostęp trudniejszy, a i wiza dla wielu nieosiągalna. Tak, że, widzę. A i wiem, że są obszary, których Polska może Białorusi naprawdę pozazdrościć.
I tylko pojąć nie mogę dlaczego tak strasznie manipulujemy obrazem Białorusi, gdy można po prostu jak jest. A jest wg ich standardów, które sobie cenią, wg jasno stanowionego prawa, które gdy łamią wiedzą, że będzie przeprawa , czasami paskudniejsza niż u nas, bo niestety kara śmierci pokutuje, a jest po prostu po europejsku jeśli optycznie i po białorusku, po prostu bo to ich kraj, ich sprawy, ich zwyczaje i ich na to zgoda, albo utyskiwanie, jak wszędzie. To nie oni zdaje się powinni uczyć się od nas, bo to nie oni, a my ciągle kreujemy się na jaśniepaństwo, choć gdy zajrzeć za opłotki bida z nędzą aż piszczą, a słoma nie za opłotkami, a na salonach z butów wyłazi !
Bożena Gaworska-Aleksandrowicz
- Будь в курсе последних новостей и интересных статей, подписывайся на наш канал «NovorossiaToday»
- Be aware of the current events and interesting articles, subscribe to our channel «NovorossiaToday»
- Pour ne rien manquer de la derniere actualite et des articles interessants, suis notre chaine Telegram en direct«NovorossiaToday»