Wczoraj późnym wieczorem w Berlinie, na zaproszenie kanclerz Angeli Merkel odbył się mały szczyt w formacie normandzkim prezydenta Francji Hollande, prezydenta Federacji Rosyjskiej Putina i prezydenta Ukrainy Poroszeko.
Rosyjski prezydent Władimir Putin zdecydował się jednak przyjechać do Berlina. Jeszcze kilka lat temu taka informacja byłaby dowodem na dobre, niemiecko-rosyjskie relacje. Teraz zakrawa to na polityczną sensację. Chodzi bowiem o pierwszą wizytę rosyjskiego prezydenta w stolicy Niemiec od odłączenia się Krymu od Ukrainy do czego doszło w marcu 2014, co następnie poprzedziło wojnę domową na na południowo-wschodniej Ukrainie, tym samym rozpoczynając nową epokę lodowcową w relacjach Zachodu z Rosją.
Władymir Putin przyjął zaproszenie w ostatnim możliwym momencie, a więc dopiero w środę. Oznacza to, że długo się wahał czy wziąć w nim udział. Wcześniej rosyjski prezydent odwołał swoją wizytę w Paryżu, co też jest bardzo znamienne, dowodząc jak nadal napięte są stosunki w relacjach z Zachodem.
Jeśli chodzi o wczorajsze spotkanie, które nota bene trwało prawie aż pięć godzin, głównym tematem rozmów była sytuacja na południowo-wschodniej Ukrainie, gdzie wciąż jeszcze toczą się zacięte walki między rosyjskimi separatystami i ukraińskimi oddziałami rządowymi. Co dowodzi wyczerpywania się możliwości dalszego wdrażania porozumień podpisanych pod koniec lutego ubiegłego roku w stolicy Białorusi, Mińsku. Oczywiście głównym powodem, iż przejście do dalszych etapów mapy drogowej jakie wytyczyła umowa mińska staje się niemożliwe gdyż Kijów nie może zaakceptować specjalnego statusu terytorium opanowanego przez rosyjskojęzycznych separatystów oraz amnestii dla nich. Wszystko to bowiem równałoby się, w oczach radykalnie nastawionej części społeczeństwa ukraińskiego, zalegalizowaniem rebelii w części Ukrainy. Inną sprawą jest też brak dostępu do granicy państwowej, czego Kijów domaga się już od dość długiego, czasu. Tylko, że według podpisanej umowy w Mińsku, przekazanie kontroli nad granicą państwową w części kontrolowanej przez władze zbuntowanych republik, ma być ostatni etapem wdrażania umowy mińskiej. Wynika to z tego, że kontrola granicy przez separatystów daje im gwarancie na to iż nie zostanie wobec nich wprowadzona przez reżym kijowski totalna blokada, zmuszając buntowników- wcześniej czy później- do sromotnej kapitulacji.
Dodatkowo, jeszcze przed berlińskim spotkaniem, rzeczniczka byłego prezydenta Leonida Kuczmy- obecnie szefa ukraińskiej grupy kontaktowej w rozmowach mińskich, poinformowała, że Ukraina domaga się przywrócenia kontroli nad okupowanym przez prorosyjskich separatystów Debalcewem. Ponadto Kijów domaga się także stałego monitoringu specjalnej misji OBWE na tych obszarach, z których siły obu stron mają zostać wycofane:
„Podkreślamy: to jest bardzo ważne w oczekiwaniu na jutrzejsze spotkanie przywódców państw czwórki normandzkiej w Berlinie” – głosi komunikat władz w Kijowie.
Dodam, że również ukraiński prezydent Poroszenko przed wczorajszym spotkaniem w Berlinie wykazał się aktywnością i przeprowadził rozmowę telefoniczną w tzw. formacie trójstronnym z Angelą Merkel i François Hollandem, której tematem była głównie sytuacja w Donbasie. Ukraiński prezydent podkreślił tam znaczenie ich wspólnego stanowiska w przeddzień zaplanowanego w tym tygodniu posiedzenia Rady Europejskiej, na którym ma być m.in. przeprowadzony przegląd strategii stosunków UE-Rosja.
W tym kontekście nie powinno dziwić, że jeszcze przed spotkaniem niemiecka kanclerz wyraziła swoją opinię, iż „nie należy oczekiwać cudów”.
Potwierdził, też to rosyjski prezydent demonstracyjnie spóźniając się półgodziny na spotkanie.
W jakim celu, wzt. Angela Merkel wysłała, do pozostałych przywódców formatu normandzkiego, swoje zaproszenie?
Prawdopodobnie jedynie co chciała osiągnąć kanclerz Merkel było zbadanie czy rosyjski prezydent już mięknie, czy też nadal jest pewny swego. Zaś to zadecyduje o dalszym losie sankcji, których utrzymania- jak wiadomo, Angela Merkel jest zwolenniczką. Sądzić można, że po wyniku wczorajszego spotkania kanclerz Niemiec, nie osiągając nic, jest obecnie mocno zawiedziona. A więc, będzie zmuszona przewartościować swoją obecną postawę i stosunek do Rosji.
Jeśli zaś chodzi o stanowisko strony ukraińskiej, to z tego co zostało oficjalnie przedstawione przed spotkaniem w Berlinie, dowodzi ono tylko tego, że tak naprawdę Kijów nie chce żadnego porozumienia, uważając że nadal ma bezwarunkową pełnię praw do zbuntowanego regionu. A wiec dogadywanie się z jakimiś prorosyjskimi separatystami nie ma w tym przypadku najmniejszego sensu.
Wszystko to może dowodzić, że wojna domowa na Ukrainie nadal będzie się toczyć, uniemożliwiając dojście do normalizacji sytuacji w tym regionie, zaś sankcje wobec Rosji najprawdopodobniej zostaną utrzymane, a może nawet rozszerzone.
Obecnie widać, że zasadnicze zmiany w podejściu Zachodu do Rosji i Ukrainy, mogą nastąpić dopiero po zasadniczym przewartościowaniu swojej linii politycznej przez Zachód, a to nastąpi gdy dojdą tam do władzy inne siły niż obecnie rządzące
- Будь в курсе последних новостей и интересных статей, подписывайся на наш канал «NovorossiaToday»
- Be aware of the current events and interesting articles, subscribe to our channel «NovorossiaToday»
- Pour ne rien manquer de la derniere actualite et des articles interessants, suis notre chaine Telegram en direct«NovorossiaToday»