Na początku października w Donbasie przebywało dwóch niezależnych niemieckich wolontariuszy: Germaid i Bjorn. Jest to para młodych ludzi, którzy postanowili zmienić coś w swoim dawnym życiu opartym o zasady kariery i konsumpcjonizmu i wyruszyli w świat, aby pomagać słabszym i pokrzywdzonym przez los. Byli już z misja humanitarną w Nepalu, teraz zawitali do Noworosji.
Wraz z kierownictwem Ruchu Społecznego „Patrioci Noworosji” towarzyszyłem Niemcom w ich wyjazdach do mieszkańców Doniecka, Makiejewki, Nikiszino, czy Ługańska. Z czystym sumieniem stwierdzam, że wszędzie gdzie się pojawiali nieśli z sobą tak potrzebną nadzieję, a ludzie byli niesamowicie zaskoczeni nie tylko ich chęcią niesienia pomocy, czy serdecznością, ale również tym, że pomoc ta przybierała realną postać.
- Centrum miasta: imponująca metropolia. Szerokie Ulice, budynki, parki. Donieck, wydawało by się, że jest zupełnie spokojnym miastem. Teraz, po ponad dwóch latach wojny życie powoli wraca z powrotem do wielkiego miasta. Tym nie mniej pozostaje w nim mroczny cień. Nad miastem wyraźnie widoczna jest tęsknota. (…)- tak opisali swoje wrażenia z centrum Doniecka pierwszego dnia swojego pobytu.
Jednak już za kilka godzin znaleźli się w innej części miasta, która zdecydowanie nie jest wolna od tychże ostrzałów. Bjorn i XXXX pojechali do tzw. Pierwszej Plaszadki i w pobliże ruin dawnego lotniska. Tutaj czekał ich szok- na każdym kroku zniszczone domy, całe ulice niemal opustoszałe, błąkające się, głodne, bezpańskie psy.
- Przedmieścia: grymas wojny. Kilka kilometrów od centrum miasta, staje się jasne, co ta wojna dla ludności faktycznie oznacza. Idziemy przez niektórych z nich, już mocno zniszczone dzielnice. Domy były bombardowane, okna wypadały z ram, odłamki, pociski…to wszystko tam, gdzie mieszkali wtedy ludzie!- wspominają wolontariusze.
Na swoim blogu napiszą później, że nie mogli uwierzyć, dopóki sami nie zobaczyli, że celami ukraińskiej armii stawały się szkoły, fabryki, przedszkola. Jest to ogromnie ciężkie do zrozumienia dla ludzi nie znających wojny- tam, na obrzeżach Doniecka, Bjorn i Germaid mogli usłyszeć od pozostałych na miejscu mieszkańców historię ich życia- tego, które diametralnie zmieniło się wraz z wybuchem tzw. „Operacji Antyterrorystycznej”.
- Skąd wiecie, ze to Ukraińcy strzelali?- nie raz pytał Bjorn.
- Tam są Piaski i stamtąd nadlatywały pociski. To wieś pod kontrolą Ukrainy- pomiędzy nami nie ma nic innego, nie ma możliwości, żeby ktoś inny prowadził ostrzał- odpowiadali napotykani mieszkańcy, którzy sami postanowili oprowadzić wolontariuszy po swojej okolicy.
W Oktabryjskiej dzielnicy spotykamy Żenię i Oksanę, małżeństwo w których dom bezpośrednio trafił pocisk rakietowy. Budynek doszczętnie spłonął- nie zostało nic. Tylko przez przypadek oboje tego dnia wcześniej wyjechali z domu do pracy, a dzieci odwieźli do babci- gdyby nie to … .
W Budionowskiej dzielnicy Doniecka mieści się stary górniczy ośrodek wypoczynkowy „Górnicze Zorze”- obecnie funkcjonuje on jako schronisko dla przesiedleńców i uciekinierów z Oktabryjska, Piaski i innych przyfrontowych miejscowości zajętych przez wojska ukraińskie, bądź zniszczonych przez działania wojenne. W placówce mieszka 247 osób, w tym 87 dzieci. Jednak los tego miejsca jest niepewny- władze DRL nie uznają tego ośrodka i nie chcą go współfinansować. Jego działalność jest możliwa tylko dzięki coraz rzadszym darowiznom, oraz dobrowolnej miesięcznej opłacie (200 rubli) jaką wnoszą jego mieszkańcy. Jest to wciąż nie wystarczające na opłacenie podstawowych kosztów usług komunalnych, zwłaszcza, że wraz z nadejściem sezony grzewczego koszty wzrosną niepomiernie. Ludzie tutaj żyjący starają się pracować, od państwa otrzymują zasiłki (emeryci, rodziny wielodzietne)- toteż wielu starszych ludzi rezygnuje z zakupów leków, aby mieć coś do zjedzenia.
I tutaj Niemcy nie słyszą niczego pochlebnego o Ukrainie. Dowiadują się o prowadzonych z premedytacją ukraińskich ostrzałów wsi Piaski, w czasie kiedy to teren ten był całkowicie zdemilitaryzowany. Wielu nie ma do czego wracać, ponieważ ich domy, albo zostały zniszczone, albo doszczętnie splądrowane. Wszyscy, którzy z nami rozmawiali nie widzą jednak możliwości powrotu, zarówno do swoich domów, jak i całego Donbasu do Ukrainy- „zbyt wiele krzywd nam wyrządzili”- odpowiadają.
-82-letnia kobieta opowiedziała nam o tym, jak musiała uciekać z domu. Dzięki Bogu, że pomogli jej sąsiedzi jak najszybciej dotrzeć do miasta. Jeszcze po miała zawał serca. Teraz mieszka już dwa lata w tym schronisku dla uciekinierów. W tym czasie przeszła jeszcze dwa kolejne ataki serca. Ona mówi, że jej mąż i jej syn nie zyją. Syn został pochowany na cmentarzu w Piaskach, w swojej małej ojczyźnie. Staruszka zaczyna płakać: “Ja chcę do domu! Mam tylko jedno pragnienie. Chcę być pochowana obok z moim synem, w moich Piaskach.” Wszyscy bardzo się wzruszają i my też mamy łzy w oczach. Co możemy zrobić w tej sytuacji innego, jak trzymać jej dłoń i razem z nią płakać… – czytamy na blogu.
Jednak przemawia przez nich skromność. Zarówno cytowanej kobiecie, jak i wielu innym mieszkańcom przywieźli dużo środków czystości, lekarstw, a dla małych mieszkańców: jabłka i słodycze, czyli produkty-mogło by się wydawać oczywiste- jednak ich rodziców nie zawsze na nie stać. Ku zaskoczeniu wszystkich Bjorn i XXX wrócili po kilku dniach z prezentami dla wszystkich: czterema nowymi pralkami automatycznymi.
Misie, zabawki, gry- oto prezenty jakie wolontariusze przywieźli do donieckiego centrum rehabilitacji dzieci niepełnosprawnych. Z jego pomocy korzysta obecnie około setki rodzin. Specjalnie dla zachodnich gości przygotowano recytację wierszy i pieśni w wykonaniu najmłodszych- w tym jednego solenizanta. Najwięcej radości dzieciom sprawiło jednak wysypanie wszystkich podarowanych zabawek na duży stół- teraz każdy złapał wypatrzoną przez siebie rzecz- promień światła w mroczny czas.
W tym dniu zabawki dostarczyli również wolontariusze RS „Patrioci Noworosji”, które w tym celu otrzymali od szwajcarskiej fundacji „Tabor”.
Podczas swojego pobytu Bjorn i Germaid odwiedzą jeszcze niemiecką szkołę w Doniecku, niemal doszczętnie zniszczone Nikiszino, które bardzo powoli powstaje z ruin, Ługańsk, oraz wiele innych miejsc- wszędzie tam przekazują pomoc dla prostych ludzi, bez polityki, bez chęci sławy- po prostu „bo tak trzeba”.
Dlaczego o tym piszę? Przez trzy lata polską pomoc dla mieszkańców Donbasu można wyliczyć na palcach jednej ręki: jest to głównie Obóz Wielkiej Polski i Bractwo Św. Św. Cyryla i Metodego, oraz kilka dobrych osób prywatnych. Przez grzeczność nie będę teraz nazywał po imieniu tych, którzy deklarowali taką pomoc (kapitał polityczny oczywiście), albo ją rozpoczęli i po podaniu numeru konta- słuch wszelki zaginął. Natomiast niemal każdego tygodnia słyszę frazy typu “a jak można/ a to się nie da”. Bjorn i Germaid pokazali, że się jednak da- jeżeli się chce.
Dawid Hudziec
- Будь в курсе последних новостей и интересных статей, подписывайся на наш канал «NovorossiaToday»
- Be aware of the current events and interesting articles, subscribe to our channel «NovorossiaToday»
- Pour ne rien manquer de la derniere actualite et des articles interessants, suis notre chaine Telegram en direct«NovorossiaToday»