Część pierwsza – wprowadzenie
Przemilczany aspekt wojny w Donbasie. Może przyszedł czas by o nim powiedzieć?
Ostatnio w jednym z materiałów napisałem, że na Ukrainie zginęło już ponad 800 Polaków. To wywołało zrozumiałe zainteresowanie a nawet oburzenie czytelników. Jedni chcieli wiedzieć jak, gdzie i czemu. Drudzy zaś argumentowali, że jest to zupełnie niemożliwe, bo przecież Polska nie bierze czynnego udziału w konflikcie ukraińskim.
Na te pytania nie ma prostych odpowiedzi z tego dość logicznego powodu, że wojna w Donbasie toczy się w kilku sferach. Oczywiście głównie zwraca się uwagę na wydarzenia militarne, ale taka sama wojna toczy się w obszarach propagandy oraz dezinformacji. Dla przykładu to, że jeden Polak walczy w siłach separatystycznych republik wiedzą wszyscy. Prawdę o tym ilu Polaków służy, jako najemnicy w wojskach reżimu prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. A przecież nie możemy mówić tylko o żołnierzach, którzy walczą z bronią w ręku. Ilu szacownych ojców rodzin na oficjalnych kontraktach siedzi w ukraińskich ciężarówkach dowożących amunicję na front? Czy ktoś policzył ilu ochroniarzy rodem z Polski ochrania zagraniczne firmy i instytucje, które zainstalowały się na Ukrainie po zamachu stanu?
Są to fakty, ale z gatunku tych, które są bardzo niewygodne dla zachodniej propagandy i wprost się je zapomina, choć z usług PMC korzystają takie firmy jak De Beers, Texaco, Chevron, Schlumberg, British Gas, Amoco, Exxon, Mobil, Ranger Oil, BP, American Airlines and Shell. Dla odmiany kartel narkotykowy Meddelin jest podejrzewany o wynajęcie brytyjskich i izraelskich PMC, aby te szkoliły „żołnierzy” kartelu do zabijania cywilów (Corporate Mercenaries, str. 9).
Ciekawe jest to, że Ukraińcy często stosują unik polegający na określaniu najemników, jako osoby cywilne towarzyszące siłom zbrojnym. Zwrot ten można też często przeczytać w „Polskich” ścierwo mediach.Tym, co odróżnia „zwykłe” osoby cywilne od osób cywilnych towarzyszących siłom zbrojnym, jest fakt, iż w razie pojmania, zgodnie z dyspozycją art. 4 ust. 4 III Konwencji Genewskiej, osobom tym przyznaje się status jeńca wojennego. Aby zostać uznanym za osobę cywilną towarzyszącą siłom zbrojnym należy być cywilnym członkiem załogi ( czołgu lub helikoptera – to nie jest określone), korespondentem wojennym, dostawcą, członkiem jednostek pracy lub służb odpowiedzialnych za dobrostan armii. Po nadto, osoby takie muszą mieć zezwolenie jednostki wojskowej, której towarzyszą oraz kartę identyfikacyjną. Należy podkreślić, że podany wyżej katalog osób cywilnych towarzyszących siłom zbrojnym nie jest katalogiem zamkniętym. Wykluczone z tej kategorii zostały osoby biorące bezpośredni udział w działaniach wojennych. No, ale przecież na Ukrainie nie toczy się oficjalnie wojna, ale prowadzona jest akcja antyterrorystyczna!
To wszystko jest trochę zagmatwane, więc aby dojść do sedna przedstawmy trochę historii.
O prywatnych firmach wojskowych (ЧВК) lub jak wolą prawdziwi Europejczycy (PMC) na Ukrainie zaczęto mówić nie tak dawno temu i w bardzo skąpych słowach. Ta informacja, która o ЧВК jest udostępniana, delikatnie mówiąc, pozostawia wiele do życzenia. Aby uporać się z tą blokadą i udowodnić, że to są prywatne firmy wojskowe, trzeba zgromadzić dużą ilość informacji a następnie je we właściwy sposób przeanalizować. Zacznijmy, więc po kolei.
Co to jest ЧВК lub PMC? Jeśli mamy krótko określić te firmy to sięgnijmy do Wikipedii cyt.: „Prywatna firma wojskowa (ang. Private Military Company – PMC) – typ firmy zajmującej się świadczeniem specjalistycznych usług ochroniarskich i militarnych. Takie przedsiębiorstwa są nazywane także firmami najemnymi”. Jeśli zaś ocenimy te firmy od strony społecznej, to jest to niesamowicie dziwne zjawisko współczesności a mianowice wynik łączenia kapitału i zorganizowanej siły zbrojnej. Historyczne precedensy takich firm należy szukać w działalności pierwszych dużych kapitalistycznych przedsiębiorstwach drugiej połowy XIX wieku takich jak kompania wschodnioindyjska lub koleje, budowane przez przedsiębiorstwa w USA. A jednak nie jest to zjawisko epoki współczesnej. Jak ktoś chce to historię ЧВК – PMC może wyprowadzić od czasów faraona Ramzesa. To też będzie częściowo prawidłowe, bo jednak ЧВК – PMC to przede wszystkim rynkowe przedsiębiorstwa, które działają na rynku świadczenia usług. Czyli przed pojawieniem się kapitalizmu i rynku usługi takowe powstać nie mogły. Oczywiście, ЧВК – PMC można i trzeba porównywać do najemników z różnych czasów, pochodzących z różnych narodów, ale to porównanie nie będzie też dokładne i precyzyjne.
Co to jest fenomen ЧВК – PMC? Aby to wytłumaczyć musimy znów sięgnąć do historii. Najpotężniejsze ЧВК – PMC naszych czasów zaczynają swoją historię jeszcze w latach 30-tych XX wieku, a także w okresie II wojny światowej. To takie firmy, jak Morrison Knudsen Corporation, DynCorp, Kellogg Brown & Root.Największa z nich, nawiasem mówiąc, dała ludzkości pierwszą bombę atomową. Firmy te zajmowały się budową i logistyką na rzecz wojska i innych resortów siłowych USA. Zbudowany wtedy został bardzo ciekawy schemat. Zamiast budowy bazy wojskowej za pieniądze podatników siłami inżynierii wojskowej lobbyści wywierali wpływ na władze by budowy odbywały się siłami ЧВК – PMC. Bazy budowane były po zawyżonych 2-3 krotnie kosztach. W ten sposób, pierwsze ЧВК – PMC budowały swoje kapitały kosztem zwykłego budżetowego wampiryzmu.
http://ru.scribd.com/doc/81373833/US-and-Private-Military-Companies
W 1960 roku zaczęły powstawać prywatne firmy wojskowe w Afryce. Tworzone one były ze starych gangów najemników i wszelkiego rodzaju „organizacji kombatanckich”. Takie firmy angażowały się w zwykłe wojny za pieniądze. Tu Polacy też odegrali swoją rolę np. wiosną 1966 roku na bagnistych terenach nad rzeką Ruzizi w południowo-wschodnim Kongu rozpoczęła się jedna z ostatnich ofensyw wojsk rządowych przeciwko dogorywającej komunistycznej rebelii dowodzonej przez maoistę Pierre’a Mulele. Zgodnie z założonym planem strategicznym przeciwko powstańcom ruszyły trzy kolumny wojsk. Na czele każdej z nich stał Polak, weteran II wojny światowej. Według znawców tematu polscy najemnicy uczestniczyli w większości afrykańskich konfliktów końca 20 wieku. W roku 1990 rozpoczął się nowy boom na prywatyzację usług wojskowych w USA. ЧВК – PMC zaczęły rosnąć i rozwijać się jak grzyby po deszczu. Brutalna wojna i późniejsza polityka wobec byłej Jugosławii, ostatecznie ukształtował jeszcze jeden filar ЧВК – PMC. To wykonanie „brudnej” roboty, którą wcześniej wykonywały różne służby specjalne. Charakterystyczny jest przykład sławnej MPRI, którą zwolennicy teorii spiskowych zwykli nazywać „tajną armią rządu światowego”, choć na początku była ona przedstawiana w bardzo dobrym świetle. To ta firma, opracowała operację „Burza” — oczyszczenie Serbskiej Krainy z ludności serbskiej przy pomocy chorwackiej armii. W 2008 roku ta sama organizacja opracowała plan operacji „Czyste pole”, czyli ofensywę armii gruzińskiej w Osetii. Dziwne, ale oficjalnie MPRI to czysto humanitarna organizacja, która została wchłonięta przez firmę L-3, która pozornie nic z prywatną armią nie ma wspólnego. Pracownicy tej firmy, pełnili funkcję wojskowych tłumaczy na zlecenie armii USA w Iraku, wielokrotnie zarzucano im maltretowanie i torturowanie jeńców w ośrodkach odosobnienia.
http://www.aljazeera.com/news/middleeast/2013/01/2013193300675421.html
Za to L-3 wypłaciła materialne odszkodowania rodzinom zabitych i rannych. Wcześniej wspomniana „staruszka” DynCorp w drugiej połowie lat 1990-tych okazała się stręczycielem i udziałowcem w handlu kobietami w Serbii. (W obrocie, przy okazji były też Ukrainki, o czym nakręcono nawet filmy fabularne
http://www.theguardian.com/world/2012/jan/15/bosnia-sex-trafficking-whistleblower
na bazie zeznań ukraińskich emigrantów w USA). W skandal byli zamieszani wysoko postawieni urzędnicy z ONZ, ale szczególnej odpowiedzialności nikt za to nie poniósł. Po inwazji na Afganistan i Irak ЧВК – PMC zaczęły się rozwijać jeszcze szybciej. Mniej więcej w tym samym czasie u wielu korespondentów wojennych na ustach pojawiło się słowo Blackwater. Na sumieniu najemników z Blackwater jest wiele przestępstw, ukrycie których jest po prostu niemożliwe. Kryminalne fakty dotyczące tej organizacji zostały opisane nawet w Wikipedii. Polacy zabici w ataku na konwój w Bagdadzie pracowali właśnie dla Blackwater. Pracownicy tej ЧВК – PMC zachowywali się w bardzo specjalny sposób: wielokrotnie rozstrzeliwali oni niewinnych Irakijczyków, amerykańskich żołnierzy, dziennikarzy, a nawet oficjalnych ochroniarzy. Za to nikt nigdy nie odpowiedział. W sieci informacji na temat takich rzeczy jest mnóstwo. W swojej książce o Blackwater: „The Rise of the World ‚ s Most Powerful Mercenary Army” amerykański dziennikarz Jeremy Scahill pisze, że w latach okupacji Iraku w kraju tym różne jednostki ЧВК – PMC zabiły około 2 mln osób. Nawet, jeśli te liczby są zawyżone, to i tak kwalifikuje się do miana ludobójstwa.
Po zdobyciu przemysłu naftowego w Iraku, powstała jeszcze jedna ważna gałąź firm PMC – ropa, walka o nią i zapewnienie jej wydobycia. Irak i Libia są klasycznymi przykładami takiego polowania prywatnych firm wojskowych na zasoby ropy. Tak, więc, podstawowe źródła dochodów najbardziej znanych ЧВК – PMC sprowadzają się do następujących trzech najważniejszych sektorów: świadczenie usług i dostawa towarów dla rządów po mocno zawyżonych cenach (czasem nawet zmuszanie do takich zamówień), rabunkowa eksploatacja zasobów naturalnych, przede wszystkim ropy naftowej, gazu i rzadkich metali oraz wykonywanie „brudnej” pracy (karne akcje, tworzenie i rozwój organizacji takich ISIL, handel narkotykami i ludźmi, itp.).
Do ważnych sfer pracy ЧВК – PMC należy dodać także „walkę” morskimi piratami i misje ratunkowe w walce ze skutkami różnych katastrof. Ale to oddzielna historia, która pisze się na naszych oczach. Proszę jednak zauważyć, że zagrożenie piractwem wytworzone zostało przez same ЧВК – PMC, a mianowicie przez angielskie korporacje ochronny i rozpoznania, aby pod pozorem walki z piractwem, zwiększyć obecność wojskową na najważniejszych morskich szlakach handlowych. ЧВК – PMC, które wykonują funkcje ratownicze „, to na razie problem głównie USA i Australii. Firmy te działają tam na zasadzie: „Masz pieniądze – gasimy pożar, nie ma pieniędzy – niech się pali”
Prywatne firmy wojskowe to zjawisko czysto korporacyjne i międzynarodowe. Struktury tych firm łamią iluzje o charakterze „narodowych” państw i bardzo dobrze prezentują stopień globalizacji gospodarki światowej. Po krótkim zapoznaniu się ze zjawiskiem ЧВК, przejdźmy do podstawowych pytań. A mianowicie, czy ЧВК – PMC są na Ukrainie, a jeśli są, to, co tam robią? ЧВК – PMC na Ukrainie, oczywiście są. Należy je jednak podzielić na dwie grupy. Jedna grupa to ЧВК – PMC, które umownie można nazwać „ukraińskimi”, ponieważ są zarejestrowane w tym kraju, a ich zleceniodawcami są głównie Ukraińcy. Do drugiej grupy ЧВК – PMC należą firmy, które działają na Ukrainie, ale należą do cudzoziemców, i obsługują ich interesy.
Część druga. Rosja – Ukraina i problem z PMC
W pierwszej części zapoznaliśmy się trochę z tematyką PMC. Teraz parę słów o sprawach banderowsko rosyjskich.
Zacznijmy od tych ЧВК – PMC, które są zarejestrowane na Ukrainie. Ten kraj był jednym z pierwszych krajów, które ratyfikowały główny światowy dokument mówiący o prywatnych firmach wojskowych „Dokument Montreux”. Dokument ten ratyfikowała również Polska.
http://www.eda.admin.ch/etc/medialib/downloads/edazen/topics/intla/humlaw.Par.0063.File.tmp/Montreux%20Document%20(r).pdf
Jak mówi się wprost jest to do niczego niezobowiązujący papierek. W tym samym czasie wśród ukraińskich ЧВК pojawiają się firmy działające na rzecz ochrony transportu morskiego. W Odessie firma „Albatros”
I Mikołajewie firma „Vega”
,
Tą ostatnią niektórzy „dziennikarze” próbowali oskarżyć o udział w konflikcie na Południowym -Wschodzie. Według tej informacji, którą udało się zdobyć, obie te ЧВК pracują za granicą, zapewniając bezpieczeństwo statków zagranicznych armatorów. Na tym ich działalność według oficjalnych informacji się kończy.
Inne firmy są bardziej interesujące. W niewielkiej odległości od stolicy, w Sławutyczu znajduje się kwatera wojskowej firmy „Omega consulting”
http://www.omega-consulting.com.ua/
Na oficjalnej stronie internetowej spółki wśród klientów znalazło się i Ministerstwo Obrony Ukrainy. Wcześniej na stronie była również oferta pracy dla wojskowego konsultanta. Potem to ogłoszenie zniknęło. Oficjalnie firma zajmuje się biznesem, a także przygotowaniem służb bezpieczeństwa i ochroniarzy. Ciekawym elementem działalności tej ЧВК – PMC są zajęcia dla dzieci i młodzieży. Chcesz nauczyć się strzelać z pistoletu – zapłać sto dolców. Chcesz strzelać z automatu – też musisz zapłacić sto dolarów. Chcesz nauczyć się, jak przetrwać w lesie lub odwrotnie – w mieście? To też kosztuje sto dolarów. Ktoś z dociekliwych ukraińskich publicystów jeszcze na początku wojny w Donbasie zauważył zabawną histerię wśród kijowskiej drobnej burżuazji. Grupa ta sama się zmilitaryzowała. Ludzie kupowali sobie strzelby myśliwskie, taktyczne latarki, taktyczne majtki itp. Na tej modzie nieźle zarabiają takie projekty biznesowe, jak „Omega”. Oczywiście, umieć dobrze strzelać z pistoletu, którego jest się właścicielem – to jest naprawdę bardzo fajne. Ale są rzeczy bardziej niezbędne i te trochę mniej. Oczywiście, znacznie łatwiej nauczyć głupka w ciemnościach znaleźć na dnie taktycznego plecaka taktyczną apteczkę za pomocą taktycznej latarki, niż, na przykład, prowadzić strzelanie z czołgów i moździerzy. Tak, więc dla obronności kraju, o którą rzekomo dbają instruktorzy firmy, jest to zupełnie bezużyteczna rzecz. To tak jak „konieczność” tańca towarzyskiego dla uczniów szkoły średniej. Sama w sobie jest dobra, ale i bez tego można z łatwością się obyć. Mówiąc o szkole. Ukraina to jeden z niewielu krajów na świecie, w którym aktywną rolę w sprawie edukacji dzieci i młodzieży spełniają prywatne firmy wojskowe. Tym zajmuje się ta sama „Omega”, jej pracownicy nawet publikowali artykuły o tym, jak prawidłowo należy uczyć dzieci kochać ojczyznę. Pewnie jest to tak: usługa „nastolatek-patriota” — sto dolców.
Inna prywatna firma wojskowa „Artan grup”
otrzymała nawet dyplom od ministra edukacji Serhija Myronowycza Kwit. Kwit, jak wiadomo to członek organizacji „Tytan” im. S. Bandery. Wątpię, czy on tak po prostu z dobrej woli daje komuś dyplomy. Przy wsparciu tej samej ЧВК powstała szczerze nacjonalistyczna prywatna firma wojskowa „Templariusz”
,
których oddziały były widziane w strefie ATO. „Templariusz” aktywnie współpracuje z ukraińskimi nacjonalistami, różnymi organizacjami wolontariuszy radykalne prawicowej natury ( np. „Lwowska brama”).
Firma „Artan” ma bardzo mocną strukturę, chroni ona dużą liczbę obiektów, bierze udział w akcjach wojskowych, przygotowuje służby bezpieczeństwa, zajmuje się alarmowym transportem morskim. Najbardziej pikantne w tym wszystkim jest to, że głównym partnerem firmy wojennego eksportu jest turecka firma „Furkan Defensiv Industry” (FDI)
http://www.furkandefense.com/?page_id=763
która dysponuje własnymi oddziałami i biurami na Ukrainie. FDI przez zagraniczne konta oraz spółki offshore handluje czołgami „Opłot” i ” T-64BM Bułat”, wyrzutniami „Grad” i innymi rodzajami broni. Od niedawna ta turecka firma zaczęła oferować łodzie bojowe, a nawet korwety „Hajduk” z projektu 58250. To chyba największy i najdroższy towar sprzedawany przez FDI. Obecna duma ukraińskiej marynarki wojennej, jeśli tak można o niej mówić. Te okręty są budowane w stoczniach, których właścicielem jest Wadim Władisławowicz Nowinski, bliski partner Rinata Achmetowa. Wszystkie fakty wskazują na to, że, podczas gdy ukraińscy żołnierze giną w okopach, ktoś przez firmy offshore należące do FDI sprzedaje ich broń. Ta sama firma, nawiasem mówiąc, sprzedaje z takim samym powodzeniem także rosyjską broń, szczególnie najnowsze samoloty i helikoptery. Fakt ten w ogóle sam w sobie jest skandaliczny. FDI sprzedaje ukraińskie czołgi, nowe i stare modele BMP i BTR, w tym najnowsze modele broni, która zasadniczo według „dziennikarzy”, „mają zniszczyć terrorystów i separatystów”. Jak wiadomo, ukraińskie przedsiębiorstwo „Fort” wytwarza pistolety, które wręcza się, jako nagrodę dla szczególnie wyróżniających się żołnierzy służb bezpieczeństwa, ale, jednak, nawet ten produkt ” też idzie na rynek” przez organizacje offshore. A w tym samym czasie i z tym samym powodzeniem FDI oferuje zakup najnowszego rosyjskiego sprzętu. Praktycznie cała nowoczesna produkcja wojenna Federacji Rosyjskiej koncentruje się dziś w rękach państwowej firmy ” Rostec „. I tu rodzi się pytanie: czy tam nie wiedzą, że FDI handluje jednocześnie ich produktami i uzbrojeniem „znienawidzonej junty”?
W związku z tym zapewne nie jest przypadkiem, że ulubieniec wszystkich zapalonych patriotów Rosji Giennadij S Nosovko w swoim projekcie ustawy o ЧВК – PMC
http://asozd2c.duma.gov.ru/addwork/scans.nsf/ID/BC46FDEA5E58BDB343257D79002967F7/$FILE/630327-6.PDF?
zapisał oryginalną klauzulę o prawach ЧВК do eksport broni. ЧВК – PMC, w ten sposób, są używane, jako pośrednicy w handlu produktami państwowego przemysłu zbrojeniowego Rosji. To poddaję pod uwagę tych „patriotów” Rosji, którzy tańczyli z radości, że w Rosji będą teraz swoje (rodzime) prywatne firmy wojskowe. Ale może tym sposobem Rosjanie chcą pozbyć się pośrednictwa Turków w handlu bronią i zaprzestać pośredniego wspierania organizacji banderowskich na Ukrainie?
Wśród obiektów, które pilnują pracownicy firmy „Artan” sporo jest takich, które należą do ludzi z otoczenia Wiktora Janukowycza. Tak, więc, na przykład, wszystkie banki, które są strzeżone przez „Аrtan” miały konflikty ze swoimi kontrahentami i wszystkie te banki w 2015 roku stały się zbyt zadłużone. Ich głównymi beneficjentami byli Achmetow, Yurushev, Novinsky. Byli to sojusznicy Janukowycza, albo związani z nim oligarchowie. Wyjątek stanowi Novinsky, który demonstracyjnie zrezygnował z działalności na Krymie i rosyjskiego obywatelstwa, („Jeśli nie jest to tylko zasłona dymna”), ale on znowu ściśle współpracuje z tureckimi firmami offshore, czyli FDI i na dodatek doświadczenia z Krymu nie przeszkadzają mu być posłem „Opozycyjnego bloku”. FDI ma swoje biuro w Kijowie, i wiele transakcji związanych z eksportem broni z Ukrainy i Rosji, zostało tam podpisane, a nie jak wszyscy sądzą w Turcji.
Ponadto, obserwujemy bardzo dziwną sytuację, która szczerze mówiąc łamie wszystkie zakorzenione stereotypy. Firma „Artan”, która zarabia potężne pieniądze ze względu na partnerstwo z donieckimi oligarchami, udziela pomocy innemu ЧВК – PMC – „Templariusz”, który bezpośrednio bierze udział w ATO. Rzecz w tym, że „Templariusz” prowadzi szkolenia na strzelnicy „Snajper” pod Kijowem, a strzelnica ta należy do „Artan grup”. „Templariusz” to nie tylko ЧВК, specjalnie stworzony do udziału w ATO. Ponadto, „Templariusz” zapewnia wsparcie dla ukraińskich nacjonalistycznych stron internetowych.
Wszystkie prywatne firmy wojskowe w krajach WNP są w konkurencyjnym konflikcie między sobą, co jest całkowicie logiczne i zrozumiałe. W Rosji, w przestrzeni publicznej, na stronach internetowych i papierowych gazetach nie znajdziesz dobrego słowa płynącego z ust przedstawiciela ЧВК „Moran Security” pod adresem „RSB-group” i odwrotnie. Trwają tylko wzajemne oskarżenia i oszczerstwa. Dokładnie tak samo dzieje się między ukraińskimi ЧВК – PMC. Jest oczywiste, że „Omega” i „Artan” są konkurentami. Ale tu pojawia się „Templariusz” i „Artan” (nagle!) daje mu do dyspozycji swoją strzelnicę… Przez to należy rozumieć, że pierwsza ukraińska nacjonalistyczna, ( co warte podkreślenia pracownicy „Templariusza” byli członkami osławionego batalionu „Aidar”), nie pojawiła się lub przynajmniej nie rozwijałaby się tak szybko, bez dobrej woli ludzi z Rosji i ekipy Janukowycza. Na razie należy się wstrzymać z ocenianiem współpracy „nieprzejednanych wrogów”, ponieważ nadal trwa weryfikacji i zbieranie danych. Ale mamy nadzieję, że szczególnie ekstremiści z obu stron zauważą, że wojna to krwawy „cyrk” służący wzbogaceniu się oligarchów.
Po co to opisywać skoro naszym polskim „soldier of fortune” raczej nie grozi praca w ukraińskich i rosyjskich ЧВК i to z wielu powodów. Po pierwsze kraje te mają dość swoich własnych młodych emerytów, którzy odsłużyli swoje w jednostkach specjalnych i teraz żyją bez adrenaliny i pieniędzy. Po drugie przez wiele lat w środowiskach najemników rozpowszechniona była opinia, że ludzie z krajów dawnego Układu Warszawskiego i Jugosławii mają zbyt duży ciąg do napojów procentowych i brak z nimi możliwości bezpośredniej komunikacji, co czyniło ich mało wiarygodnymi ( Opinia ta w stosunku do Polaków uległa zmianie w ostatnich latach ze względu na działalność w ramach amerykańskiej jednostki Navy Seal, gdzie Polacy wyrobili sobie dobrą markę). Po trzecie dewizą najemników jest „Bóg, honor i kontrakt ( czytaj kasa)”. Stawki dla najemników zaczynają się od 10 tys. dolarów, a najlepsi dostają nawet dwa razy tyle. Zainteresowani twierdzą, że zarabiają na kontrakcie 30 tys. zł miesięcznie, plus dzienna dieta. A z samej diety po roku można kupić 50-metrowe nowe mieszkanie w Warszawie. Wątpliwe jest by prywatne armie z krajów na wschód od nas posiadały takie pieniądze. Po czwarte i ostatnie do elity najemników mogą się zaliczać byli żołnierze tylko trzech polskich jednostek GROM, Formoza i JWK w Lublińcu reszta musi przechodzić długie kwalifikacje.
Znane są jednak koligacje polskiego przemysłu zbrojeniowego ze swoimi odpowiednikami na Ukrainie. Np. ostatnio przez nas opisywany przykład.
http://www.anty-news.waw.pl/gospodarka/jak-polska-i-ukraina-skutecznie-walczy-z-isis/
Bóg jeden wie ilu „instruktorów” i „specjalistów” wysłały na Ukrainę podmioty polskiej zbrojeniówki. Ukraińcy też odwiedzają nasz kraj i to, jako osoby „prywatne”. Dużym zainteresowaniem naszych sąsiadów cieszyło się przed Majdanem i po nim Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, które odwiedzali w celach oczywiście turystycznych, o czym informował nawet burmistrz tego miasta w 2013 r. http://www.legio24.pl/legionowo-dumne-ze-wspolpracy-z-ukraina/. Czy te wizyty miały jakiś wpływ na poziom wyszkolenia ukraińskich ЧВК i wydarzenia na Majdanie? Na to pytanie mogą odpowiedzieć mogą tylko sami zainteresowani.
Część trzecia. Co robią PMC na Ukrainie?
Poprzednio obiecałem omówić temat działalności zagranicznych prywatnych firm wojskowych na Ukrainie.
Należy zaznaczyć, że pełne omówienie tematu działań zagranicznych ЧВК – PMC na Ukrainie nie jest możliwe. Sprawa polega na tym, że na świecie istnieje kilka tysięcy prywatnych organizacji wojskowych, i tylko kilkaset z nich przynajmniej formalnie prowadzi swoją działalność tak, jak je zobowiązuje międzynarodowe lub narodowe prawo. W tym artykule chcę zwrócić uwagę na działalność największych i najbardziej wpływowych ЧВК, które działają na Ukrainie.
Przede wszystkim należy zadać podstawowe pytanie: czy rosyjskie ЧВК były na Krymie i czy teraz są zaangażowane w konflikt w Południowo-Wschodniej części kraju? Chociaż żelaznych dowodów na to nie ma, jednak są podstawy, by przypuszczać, że takie firmy jak Slavonic Corps lub Moran Security dysponują wystarczającymi zasobami by wziąć udział w wydarzeniach krymskich. Petersburski portal internetowy „Sankt” publikował na ten temat wiele artykułów, w których zamieszczono informacje na temat udziału tych firm w organizacji wysyłania rosyjskich żołnierzy na tajemnicze misje na Ukrainie i w Syrii. Na tym samym portalu pierwszy raz opublikowano materiały o tajemniczej ЧВК – PMC Wagner. Tu trzeba zrobić kilka uwag. Przede wszystkim, portal ten wydaje się być nieco stronniczy. W swoich artykułach mocno krytykuje wymienione już ЧВК, w dobrym świetle stawia jedynie ich głównego konkurenta w Rosji – ЧВК – PMC ” SCR-Group”. To budzi moje bardzo duże zastrzeżenia. W sprawie ЧВК Wagner należy powiedzieć, że tym przypadku jest to organizacja wojskowa działająca poza granicami prawa. To nieformalna zbrojna formacja, która pojawia się w lokalnych konfliktach zbrojnych. Czy jest uderzeniowym oddziałem do walki ze skrajnie prawicowymi lub lewackimi strukturami i grupami w nieuznawanych republikach? Jest to całkiem możliwe. Ale trzeba zrozumieć, że i bez takich ” ЧВК – PMC ” siłowe i finansowe elity Rosji i tak mają wystarczająco dużo zasobów, aby wymagać od republik przeprowadzenia tego, czego chcą.
Znacznie ważniejsze jest zrozumienie tego, że prywatne firmy wojskowe – to jest biznes. To nie jacyś dzicy najemnicy, nie bandyckie formacje itp., chociaż i z nimi ЧВК – PMC ściśle współpracują, a nawet mogą takie bandyckie organizacje produkować. ЧВК – PMC musi czerpać zyski z wykonywania swoich zadań. Ale, oprócz tego, forma prawna istnienia takich wojskowych firm z końca XX wieku pozwoliła zastosować siłę zbrojną poza dziedzinami prawa. Czasami w celu uzyskania wymaganej siły oddziaływania naprawdę mogą być tworzone „kowbojskie” firmy do wykonania jakiejś konkretnej wojskowej lub innej interwencji.
Ze strony rosyjskich elit władzy można zaobserwować dwa rodzaje działalności. Pierwsza to gospodarcza współpraca z ukraińskim wojskowym biznesem, co dzieje się za kulisami, ponieważ jest sprzeczne z oficjalnym wrogim nastawieniem Ukrainy do Rosji. Drugi rodzajem sytuacji gdzie ЧВК – PMC mogą działać to jest właśnie próbą zastosowania interwencji, bez przechodzenia przez labirynty prawa międzynarodowego. I pierwsza, i druga forma działalności stosowana była i jest na całym świecie w dziesiątkach krajów. Znacznie bardziej istotny wpływ na polityczną i gospodarczą sytuację na Ukrainie (i w Rosji też!) mogą mieć amerykańskie i angielskie prywatne korporacje wojskowe. Stopień ich zorganizowania i integracji w system światowego kapitału sam w sobie, wkłada życie milionów Ukraińców i Rosjan w orbitę wpływów tych wojskowo-oligarchicznych potworów.
Już w 1992 roku w samej stolicy Ukrainy zaczął działać oddział największej pod względem swojego znaczenia ЧВК – PMC – G4S. Gigantyczny koncern angielskiego, duńskiego i amerykańskiego kapitału, werbujący specjalistów w dziedzinie wywiadu i spraw wojskowych na całym świecie. Liczba pracowników tej firmy osiąga nawet 675 tys. osób. To przewyższa liczebność armii w większości krajów europejskich. G4S posiada opancerzony sprzęt, lotnictwo, transport morski, bezzałogowe drony, roboty, różne środki walki radioelektronicznej i technologie rozpoznawcze. Jest to firma wielozadaniowa, zajmuje się szerokim zakresem usług wojskowych i ochroniarskich, co czyni ją bardzo samodzielną nawet w rozwiązywaniu wojskowo-politycznych zadań.
Były właściciel ЧВК Armor Group Christopher Biz sprzedał ją G4S i w 1990 roku założył NYA International, która dziś weszła na rynek ubezpieczeń Ukrainy. Jako ciekawostkę można podać, że G4S w Polsce nie wypaliła i 31 sierpnia 2012 roku Konsalnet zrealizował zapowiadane przejęcie firmy G4S Holdings (Polska). W ten sposób przejął całość działalności G4S w Polsce i stał się największą firmą na krajowym rynku usług ochrony. Nikomu chyba nie trzeba udowadniać, że za całym przejęciem stał dobrze znany bank Rothschild & Cie. G4S Ukraina aktywnie współpracuje z firmą ubezpieczeniową „Chartis” (przedstawiona na Ukrainie, jako „AIG” a w Polsce, jako AIG Ubezpieczenia), której właścicielem jest Vanguard Group, która z kolei ma takich właścicieli jak Goldman Sachs, Rockefellers, Loebs Kuh i Lehmans. W 2013 roku we wpływowych wojskowo-politycznych kręgach Stanów Zjednoczonych miały miejsce gwałtowne przetasowania. Wtedy jeszcze wiosną i latem 2013 mało, kto przypuszczał, co nastąpi jesienią tego samego roku. 1 Maja w Kijowie chodziły tłumy lewicowych działaczy i świętowały Międzynarodowy Dzień ludzi pracy, ale nikt z nich nie wiedział, że właśnie w tym samym czasie zupełnie nie przypadkiem odbyło się połączenie dwóch prywatnych firm wojskowych TorchStone Global LLC i Page Group Ltd, w wyniku, którego urodziła się hybryda z prostą nazwą — TorchStone Page. Na czele tego biura znalazł się niezniszczalny Todd Kale, Larry Cunningham, John Taylor i Peter Isaacs. Za tymi nazwiskami kryją się powiązania bezpośrednio z administracją Białego Domu a od strony finansowej z właścicielami Vanguard Group.
Todd Cale – asystent sekretarza ds. ochrony infrastruktury Departamentu bezpieczeństwa wewnętrznego Stanów Zjednoczonych, wyznaczony został na to stanowisko przez prezydenta Baracka Obamę w 2009 roku. On również zajmował główne stanowiska w służbie dyplomatycznej i służbach bezpieczeństwa departamentu stanu USA. ( Przypomnę, że to właśnie Dyplomatyczna służba bezpieczeństwa departamentu stanu USA była głównym najemcą prywatnych wojskowych i ochroniarskich wykonawców podczas okupacji Iraku). Larry Cunningham – był jednym z szefów służby bezpieczeństwa prezydenta USA. Wcześniej ten właśnie człowiek dbał o bezpieczeństwo Michaiła Gorbaczowa.
John Taylor był szefem operacji w walce z zagrożeniem wąglikiem na początku nowego wieku. Tym, którzy zapomnieli, przypominam, że podstępni terroryści wymyślili tajemniczy proszek, który zawierał szkodliwe składniki, a potem zawinęli go w koperty, a inni krwiożerczy terroryści, wysyłali te podejrzane koperty nieostrożnym amerykańskim podatnikom. Gwardziści Taylora jak charty biegali na wyścigi i znajdowali śmiercionośną broń światowego terroryzmu, a dzielni amerykańscy dziennikarze opisywali te okropności we wszystkich możliwych gazetach.
Peter Isaacs wiele lat zmagał się z międzynarodową mafią narkotykową. (Podobno przez zwiększanie produkcji opiatów w Afganistanie). Był jednym z czołowych specjalistów ONZ w tym zakresie, a po drodze robił swoją własną karierę dochodząc do prominentnego stanowiska w „G4S”. Ale na początku 2013 roku do Petera dotarło, że to wszystko trzeba rzucić, bo jego obowiązkiem jest walczyć o sprawiedliwość w szeregach TorchStone Page. Wraz z innymi dzielnymi mężczyznami i kobietami z USA, Anglii, krajów Ameryki Łacińskiej, Singapuru, republiki Czeskiej, Polski i innych krajów właściciele korporacji TorchStone Page przeprowadzili badania na Ukrainie w odniesieniu do niezawodności „perspektywicznego partnera”, a także w odniesieniu do „potencjalnego ryzyka utraty reputacji i odpowiedzialności” na zlecenie firm petrochemicznych. Co to były za „wiodące firmy petrochemiczne”? I po co zatrudnili tak wpływowych byłych specjalistów sił bezpieczeństwa do studiowania Ukrainy? Tego do tej pory nikt nie wie.
Wcześniej ludzie z TorchStone Global LLC i Page Group Ltd zajmowali się zbieraniem informacji o przestępczości zorganizowanej w Rosji, na Ukrainie i w Gruzji. Podobno miały to być informacje o głównych filarach mafii: Putinie, Poroszence i Merkel. Niestety tu można tylko zatrzymać się na pogłoskach, bo fakty nigdy nie ujrzą dziennego światła. Ale kiedy TorchStone Page ukończyła studiowanie Ukrainy i wymienionych krajów, nastąpiła bogata w wydarzenia jesień 2013 roku. W 2014 roku TorchStone Page był jednym z uczestników dystrybucji politycznych kłamstw generała Breedlove, którego za jego fantazje ostro krytykował nawet „der Spiegel” i inna europejska prasa.
Dziś nadal nie jesteśmy w stanie zebrać kompletnych informacji na temat działalności tej ЧВК, ale słusznie nasuwa się wniosek, że to właśnie te kolorowe ludziki były przyczyną zorganizowania nowego „demokratycznego” bałaganu pod nazwą Ukraina. Ponadto, jeśli jakiś czytelnik, nagle postanowi, że należy do grupy prorosyjskich elementów, dla których „tylko Ameryka jest wina”, to pragnę zwrócić uwagę na fakt, że Torch Stone Page przez wszystkie te lata pracowała też w Rosji. Dlaczego władze Federacji Rosyjskiej nie zapobiegły rozwojowi wydarzeń? Dlatego, że tam też trwało wtedy umiędzynarodowienie kapitału, a Rosjanie nie reagowali z tego samego powodu, dla którego w dalszym ciągu współpracują z anglo-amerykańską ЧВК Aegis w Iraku, gdzie najemnicy z tej organizacji strzegą biznesu „Gazpromu”. Jest też pewna informacja, że ten sam Aegis chroni również Petra Poroszenkę. Jednak środki masowej dezinformacji po obu stronach Atlantyku ” walczą o interesy państwowe”, „ideę narodową”, „konieczność walki o demokrację” i inne bzdury a Rosjanie obudzili się w tym przypadku z ręką w nocniku.
W 1995 roku amerykańska prywatna firma wojskowa MPRI zapewniała opracowanie i przeprowadzenie operacji wojskowej a raczej masowej zbrodni ludobójstwa w Serbskiej Kraine. Ta krwawa akcja będzie bardzo długo pamiętana, jednak nikt za to nie poniesie żadnej odpowiedzialności. W 2008 roku MPRI radziła dziesiątki razy gabinetowi Saakaszwilego jak wykonać zakończoną klęską operację „Czyste pole”. Po jakimś czasie kolejny gigant PMC L-3, która w tym czasie była zajęta okradaniem amerykańskiego budżetu i irackiego narodu, wchłonęła skompromitowaną MPRI i włączyła ją w swoje struktury. Od niedawna L-3 zajmuje się organizacją bezpieczeństwa telefonii komórkowej i kanałów informacyjnych na Ukrainie. Jedna z najstarszych i najbardziej wpływowych prywatnych wojskowych korporacji Leidos działa również na Ukrainie i utrzymuje związki z działaczami ruchu „majdan” tak w zagranicznej diasporze, jak i na samej Ukrainie.
Czy inne ЧВК uczestniczą w walkach na Południowym wschodzie Ukrainy? Na ten temat zdania są podzielone. Ukraińcy twierdzą, że absolutnie jest to niemożliwe. Niżej podpisany jest przeciwnego zdania, które może poprzeć konkretnymi argumentami. Faktem jest, że firmy, o których mowa wolą zajmować się bezpieczniejszymi i przynoszącymi większy profit zadaniami niż sama walka na froncie. Zajmują się między innymi niszczycielskimi procesami w zakresie degradacji ludności ( multi kulti itd.), konsultacjami dla lokalnych elit, tworzeniem i rozwojem destruktywnych organizacji. Jak wykazano, na terytorium Ukrainy pojawiły się najpotężniejsze prywatne firmy wojskowe świata. To one walczą o dominację w tym segmencie na świecie, z wyjątkiem, być może Torch Stone Page, która jakby została stworzona tylko do tego jednego zadania i celu.
Więcej mniejszych prywatnych organizacji wojskowych jest również obecnych na Ukrainie, w Rosji i innych krajach WNP. Taka firma jak Helicon Security Group, zajmująca się morskimi systemami ochrony, jest związana z oligarchom Sergiejem Leonidowiczem Tihipko i koncernem „Fabrykant”. BSK International Military and Special Security działa z rosyjskimi, ukraińskimi i tureckimi przedsiębiorstwami, których podstawowym rodzajem działalności jest sprzedaż sprzętu wojskowego i uzbrojenia przez strefy offshore. Global Protection Agency Ltd., należąca do Polaka, prowadzi jakąś działalność na Ukrainie w interesie Francuskiej legii cudzoziemskiej, która sprowadza się prawdopodobnie do rekrutacji byłych żołnierzy. Rosyjska ЧВК – PMC Moran Security do 2013 roku zajmowała się wywożeniem broni z terytorium Ukrainy, wykorzystując do tego porty morskie.
Czyli, jak widać, wiele prywatnych wojskowych podmiotów okopało się na ukraińskiej ziemi. Dlaczego tak się dzieje? Może to jest banalne, ale warto przypomnieć jeden cytat z zapomnianego wodza rewolucji Włodzimierza Lenina, który pisał: że w epoce imperializmu najważniejsza staje się walka o hegemonie. Wszystkie te ЧВК – PMC tworzą atmosferę zniszczenia i chaosu. Innymi słowy, sytuację na Ukrainie i w Syrii można określić powiedzeniem „Ja nie będę miał, ale ty też nic nie dostaniesz”.
Jednak nie każdemu przypadł jakiś złoty cukierek na tyłach frontu. Ktoś musi walczyć po to, aby inni robili swoje złote interesy. Specjalnie do tej pory nie wymieniałem dość znane PMC Greystone i Green Groop. Jest też wymieniona tylko raz Aegis Defense Services. Tam trafiamy na ślady Polaków i dlatego im trzeba poświęcić osobny rozdział.
Czy Polacy giną na Ukrainie? Epilog.
Ostatnia część choć pewnie życie napisze następne.
Zacznijmy, więc od tego:
- Za werbunek do obcej armii, lub służbę w niej, polskie prawo przewiduje karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia (art. 141 § 1 i art. 142 § 1 kk)
- Za werbunek do oddziałów najemników, lub służbę w nich, grozi w Polsce od 6 miesięcy do 8 lat więzienia (art. 141 § 2 i art. 142 § 2 kk)
- W USA i innych krajach NATO za werbunek do służby najemnej grozi nawet do 15 lat więzienia
Takie jest prawo. We wszystkich krajach NATO, również w Polsce, zarówno służba w najemnej armii, jak i werbunek do niej są zakazane. Obecnie w Polsce za to pierwsze przestępstwo siedzi w więzieniu 18 ludzi, za drugie raptem dwóch. Z tego powodu nie znajdziemy nigdzie danych o tym ilu polskich najemników służy w prywatnych armiach ani ilu zginęło wykonując ten zawód. Pośrednicy są tajemniczy. Mówią, że to zakazane i odkładają słuchawkę. Za parę dni dzwoni ktoś z zastrzeżonego numeru i z reguły nic dalej się nie dzieje. Solidne firmy nie biorą ludzi „z drzewa” a tych, którzy mają kontakty i odpowiednie przygotowanie oglądają ze wszystkich stron nim kontrakt zostanie podpisany. W latach 60 urósł mit żołnierza, weterana, który samotnie walczył po odejściu ze służby by dojść do jakiegoś celu, który sobie sam nakreślił – taki mit Rambo. Na podstawie tego mitu tysiące ludzi z całego świata pisze listy, maile i dzwoni do firm takich jak Blackwater ( obecnie Academi) lub Greystone w nadziei na znalezienie lukratywnej posady i przeżycie przygody swojego życia. Realia jednak szybko studzą te zapały.
Żeby zostać najemnikiem lub jak wolą się nazywać sami zainteresowani kontraktorem nie wystarczy pół roku służby wojskowej i praca w jakiejś firmie ochroniarskiej. Takich ludzi można znaleźć na ulicy. PMC szukają specjalistów lub wyśmienitych rzemieślników w tym zawodzie. Powszechnie ocenia się, że kontraktor ma 80% siły bojowej żołnierza jednostek specjalnych. Te brakujące procenty wynikają z tego, że kontrakt trwa koło roku a jednostki specjalne zżywają się ze sobą przez wiele lat wspólnej służby. Nawet, jeśli firma wstępnie cię zaakceptuje to nie znaczy, że masz już pracę. Pozostają testy sprawnościowe i psychologiczne. Do tego dochodzą szczegółowe badania lekarskie no i na koniec szkolenie bojowe. W latach dziewięćdziesiątych szczególnie w Iraku jednostki PMC składały się z szalonej mieszanki amatorów i profesjonalistów. Jednak po kilku dużych wpadkach prywatne armie doszły do wniosku, że muszą dbać o swoją reputację. Doszło nawet do tego, że w sytuacjach zagrożenia najemnicy są badani na obecność zakazanych substancji w organizmie a to wszystko po to by firma nie straciła renomy.
W zamian za to kontraktor może liczyć na solidną zapłatę od 250 nawet do 1000 dolarów dniówki. Oczywiście osoby mające odpowiedzialne funkcje mogą zarobić dużo więcej. Na dodatek profesjonalne firmy ubezpieczają swoich pracowników. Suma ubezpieczenia wacha się od 250 tysięcy nawet do miliona dolarów. Niestety jednak, jako najemnik nigdy nie wypracujesz emerytury a o świadczeniach socjalnych możesz zapomnieć. Coś za coś. Jeśli chodzi o sprzęt, to firma daje to, na co ma pozwolenie. Nie inwestuje w wyposażenie tak jak armia – daje minimum. Czasem można sobie dokupić dodatkową broń. W sklepach wojskowych w bazach można dostać latarki taktyczne, celowniki. Opłaca się zapłacić za lepszą kamizelkę kuloodporną, lepsze buty, jeśli ma się gdzieś zostać kilka lat. Od pracowników firma może wymagać wszystkiego od odbijania zakładników, szkolenia policji, pracy na punkcie kontrolnym, zbierania informacji po na przykład zatrzymywanie zbrodniarzy. Jeśli ktoś się do tego nie nadaje to kontrakt może być rozwiązany w ciągu siedmiu dni. W przypadku, kiedy osoba sama stwierdza, że to zajęcie ją przerasta może opuścić jednostkę natychmiast. Dodatkowo brytyjskie PMC wprowadziły ostatnio zasadę, że kontraktor nie może mieć więcej niż 45 lat w chwili składania podpisu.
Z wymienionych wyżej powodów polskich kontraktorów / najemników jest mało. Ponieważ pochodzą oni z reguły z trzech elitarnych jednostek Gromu, Formozy i PSK w Lubińcu tylko ograniczona liczba żołnierzy jest wystarczająco przygotowana do podjęcia takich wyzwań. Poza tym polskie zapotrzebowanie na takie usługi w sferach militarnych, w porównaniu do USA lub Wielkiej Brytanii, ma jak na razie bardzo ograniczony zasięg, a w ramach rządowych kontraktów opiera się jedynie na zlecaniu usług ochrony baz wojskowych i mienia należącego do Wojska Polskiego. W naszej sytuacji geopolitycznej szersze zastosowanie usług PMC nie wydaje się być szczególnie uzasadnione, być może poza przypadkami ochrony polskich placówek dyplomatycznych położonych w niestabilnych krajach. Bardzo prawdopodobne jest jednak, iż polskie przedsiębiorstwa prowadzące inwestycje, także niebezpiecznych, regionach świata korzystają z usług takich firm jak Xe Services lub DynCorp. Na dodatek zostanie najemnikiem nie jest marzeniem wysoko kwalifikowanych specjalistów. Co prawda nie jest to tak jak było jeszcze parę lat temu, że praca, jako kontraktor uchybiała honorowi żołnierza, ale jakieś odium zawsze pozostaje. Polscy generałowie jasno stawiają sprawę. Honoru w byciu najemnikiem nie ma, ale to zawód jak każdy inny. Prywatne armie są wygodne dla rządów. Śmierć żołnierza na misji to duży kłopot. Media, specjalny samolot z biało czerwoną no i wszystkie tłumaczenia i dochodzenia innymi słowy duży szum. Gdy zginie najemnik nikt tym się nie przejmuje, bo przecież sam wybrał ten los.
Polacy na Ukrainie?
Tu też trzeba zacząć od początku. Polski rząd i media od początku kryzysu na Ukrainie mieli bardzo klarowną opinię o tym, co należy w tej sytuacji zrobić. Przypomnę tylko te niezliczone pielgrzymki polityków, którzy ochoczo jeździli popierać „Majdan” i media tu w kraju, które wszystkim, czyli tym, którzy chcieli i nie chcieli słuchać wbijały do głowy, że oto uciemiężony naród ukraiński powstałby walczyć o demokrację i dobrobyt oraz uczciwe traktowanie. To przecież polski minister był głównym autorem porozumienia, które wykonała tylko jedna strona. Żeby nie być gołosłownym posłużę się cytatem „Porozumienie opozycji i prezydenta Wiktora Janukowycza jest optymalne na moment, w którym powstało. Porozumienie to kompromis i w związku z tym żadna ze stron nie uzyskała w pełni tego, o co zabiegała. Ale tego typu porozumienie, gdy władza nadal dysponuje potężnymi środkami przemocy i nie waha się ich używać, musi uznawać „korelację sił” i uważam, że jest ono optymalne na moment, w którym zostało zawarte”. To powiedział Sikorski wiedząc już z góry, że jedna ze stron tego porozumienia nie dotrzyma. Tu powstają pytania. Skąd taka jednomyślność polityków i mediów i jak powstała ta „koalicja ponad podziałam” i to w tak krótkim czasie?
Odpowiedź jest prosta.
Wszyscy decydenci w Polsce wiedzieli o akcji na długo przed jej rozpoczęciem. We wrześniu 2013 roku polskie MSZ zaprosiło członków „Prawego Sektora” do Polski w ramach programu wymiany uniwersyteckiej. Goście zostali zakwaterowani w obiektach centrum szkolenia policji w Legionowie. Tam też uczestniczyli w kursach i szkoleniach. Na temat tych szkoleń nie chcę spekulować, ale wiadomo, że podobne wizyty odbyły się jeszcze w kilku innych państwach NATO. Jeśli do tego dołożymy fakt, że PMC TorchStone Page ukończyła studiowanie Ukrainy w lecie 2013 roku wydaje się być logiczne, że przebieg wydarzeń nie był zaskoczeniem nawet dla średnio inteligentnych polskich polityków. Dlatego też Tusk i Sikorski nie mieli problemów z właściwą oceną sytuacji. Tu też posłużę się cytatami: «Popieramy twarde stanowisko zajęte przez Prawy Sektor … Radykalne działania Prawego Sektora i innych grup demonstrantów oraz użycia siły przez protestujących było uzasadnione… Prawy Sektor przyjął pełną odpowiedzialność za wszystkie akty przemocy podczas ostatnich protestów. Takie stanowisko jest uczciwe i my je szanujemy. Politykom nie udało się załatwić sprawy pokojowo. Oznacza to, że jedynym akceptowalnym rozwiązaniem jest radykalne działanie Prawego Sektora. Nie ma innej alternatywy» to cytat z oficjalnego oświadczenia polskiego MSZ wydanego w lutym 2014 roku. W tym samym czasie, polski premier Donald Tusk ostrzegł prezydenta Janukowycza przed «niewspółmiernym użyciem siły» na Majdanie. W Polsce też poprzez wsparcie organizacji „fundacja Batorego” zorganizowano mini fundację „Otwarty Dialog”, która specjalizowała się w: wystąpieniach propagandowych mi. w TVN, działalności pseudo naukowej mającej na celu gloryfikację działań majdanowców oraz wzywaniu do wsparcia batalionów „ochotniczych”. W Warszawie utworzono nawet punkt na Nowym Świecie, który zbierał datki tak pieniężne jak i rzeczowe. Nic, więc dziwnego, że dużo ludzi „kupiło” tą narrację i tak jak mogli próbowali pomóc. Jedni przynosili koce, śpiwory i żywność inni kupowali za swoje pieniądze hełmy, kamizeli kuloodporne i maski gazowe a jeszcze inni pojechali na Ukrainę by zaciągnąć się do armii, która tak bohatersko walczyła z ruskimi.
Skala
Ilość Polaków walczących po stronie reżimu kijowskiego trudno ocenić. Skalę zaangażowania naszych rodaków na Ukrainie jedni oceniają na 3 tysiące inni mówią o mniejszej liczbie. Wiadomo, że na początku, gdy nastąpił formalny rozkład armii ukraińskiej brano każdego, kto potrafił udźwignąć broń. Z biegiem czasu sytuacja nieco się zmieniła, ale do tej pory główną bolączką Ukraińców są braki kadrowe. Co gorsze trudno otrzymać informacje z pierwszej ręki, bo ci, którym udało się wrócić nie są skłonni do dzielenia się przeżyciami a nieliczni, którzy coś chcą przekazać są skutecznie uciszani. Głównym powodem milczenia jest problem z rozbieżnością oczekiwań i realiów. Obraz, który stworzono w Polsce daleko odbiega od tego, co stanowi dzień powszedni na wschodzie Ukrainy. Innymi słowy nie ma, czym się chwalić. To, co na pewno wiadomo to fakty, że lipcowy „kocioł dołżański” i sierpniowy „iłowajski” przyniosły duże straty wśród obcokrajowców walczących po stronie Kijowa. Nie na próżno odbywały się pielgrzymki przywódców europejskich do Putina z prośbami, aby przerwać ofensywę separatystów. Nie chodziło tu o życie Ukraińców, lecz o namacalne dowody, że po stronie Kijowa walczą obcokrajowcy. Do tego chciał doprowadzić Poroszenko, któremu oficjalne zaangażowanie państw NATO na Ukrainie byłoby bardzo na rękę. Dlatego też z kotła iłowajskiego, wbrew utartej tradycji nie ewakuowano w pierwszej kolejności rannych, lecz czołgi. Z tego, co wiadomo wynika, że pod Debalcewem około 25% zabitych żołnierzy (tj. około 200 osób) stanowili obcokrajowcy. Informację o tym przekazali między innymi polscy najemnicy wzięci do niewoli przez separatystów. Z danych rosyjskich wynika, że od początku konfliktu na Ukrainie zginęło 1200 obcokrajowców. Dane te nie uwzględniają obcokrajowców walczących w ukraińskich batalionach ochotniczych, lecz jedynie straty PMC. Polskie PMC „ASBS Othago” miało stracić 394 ludzi (zabici i ranni), amerykańskie PMC „Greystone” 180 osób, amerykańskie PMC „Academi” (do 2009 roku znany, jako Blackwater) – 269 osób. Pamiętajmy jednak, że polscy kontraktorzy pracują tak w Greystone jak i w Academi. To ilu Polaków walczących w batalionach ochotniczych zginęło w tym czasie tego nie wiadomo. Niepotwierdzone dane mówią o nawet 200 osobach. Kwestią sporną pozostaje też pytanie czy byli to Polacy czy Ukraińcy legitymujący się polskimi dowodami tożsamości. Oczywiście wszystkie te dane pochodzą ze strony separatystów, więc nie są na sto procent obiektywne. Rządy krajów NATO konsekwentnie zaprzeczają jakoby ich obywatele walczyli na Ukrainie. Dokładnie to samo robi Rosja. To, co jest jednak charakterystyczne dla obu stron, że nie ma żołnierzy pojmanych w trakcie walk. Są tylko jacyś zabłąkani rezerwiści, którzy gdzieś znaleźli się przy drodze lub mały oddział, który przekroczył granice. Wszyscy ci obcokrajowcy, którzy dostali się w ręce wroga w trakcie walki w tajemniczy sposób znikają.
Konkluzja
Na chwilę obecną trudno już mówić o tym, że na Ukrainie trwa konflikt między separatystami wspieranymi przez Rosjan i osamotnionymi Ukraińcami, którzy dostają tylko moralne i humanitarne wsparcie od NATO. W kraju tym trwa wojna, w której NATO odgrywa znaczącą rolę a PMC są tylko ładnym formalnym zabiegiem by na pierwszą linię nie wysyłać regularnych wojsk z emblematami na ramieniu. W tym przypadku działania Rosji i NATO niczym się nie różnią. Kończąc ten artykuł zostawmy jednak z boku inne kraje i zajmijmy się dylematami, jakie dla Polski już się pojawiają i jakie mogą się pojawić się w przyszłości w związku z polskim zaangażowaniem na Ukrainie.
To, że dzięki dywersanckiej polityce rządu Platformy Obywatelskiej godnie kontynuowanej przez obecnie nam panujący rząd PiS i przy wsparciu ich prezydentów między Polską a Rosją pojawił się głęboki rów jest kwestią bezsporną. Tak jak bezsporne jest to, że za to przyjdzie nam zapłacić i to niedługo, bo jak wiadomo wielcy się dogadają a mali będą liczyć straty. Takie jest prawo historii. Problemu tego unikną Czesi, Słowacy, Bułgarzy, Rumuni i Węgrzy, bo nie mają polityków, którzy kochają stać przed linią i wymachiwać plastikową szabelką. Nikt mi nie wmówi, że rozdmuchiwanie konfliktów z potężniejszym sąsiadem ma coś wspólnego z moim i z moich rodaków bezpieczeństwem. Na dodatek przed Polską pojawią się niedługo dylematy, o których nikt przy zdrowych zmysłach nie chce rozmawiać, bo to nie po linii. Za jakiś czas w kraju pojawi się parę tysięcy ludzi, którzy ostatnie parę lat swojego życia poświęcili zabijaniu innych ludzi. Dla ludzi, którzy wracają z oficjalnych misji i borykają się z podobnymi problemami do tych, które będą mieli ci, którzy wrócą z nieistniejącej wojny stworzono kliniki stresu bojowego ( jedna znajduje się w szpitalu na Szaserów w Warszawie). Kto się zajmie tymi, którzy formalnie z nikim nie walczyli? Tego nikt nie wie tak jak nikt nie wie, co po ludziach z takimi przeżyciami można się spodziewać. Zmarli kontraktorzy PMC a właściwie ich rodziny dostaną swoje ubezpieczenia wraz z klauzulą milczenia. Co się stanie z tymi, którzy polegli walcząc w batalionach ochotniczych i co się stanie z ich rodzinami? Przecież rząd ukraiński nie wypłaca renty ani odszkodowań a według naszych władz ich tam właściwie nie ma! Z tym tematem wiąże się jeszcze inny problem. Co stanie się z tymi, którzy dostaną się do niewoli? Przecież Ukraińcy przy wszelkich wymianach jeńców preferują swoich a jest tajemnicą poliszynela, że kilkunastu Polaków „zaginęło” na froncie. Przecież według naszych oficjeli ich też tam nie ma.
Artykuł pochodzi ze strony Anty-news