Wyjeżdzamy z Nowołaspy na BMP pozostawiając za sobą dogasającą wioskę, gdzie ruiny pochłania natura, a ludzie każdego dnia walczą o nowe jutro. Jadąc przez stepowe pagórki co rusz widać teren podziurawiony przez pociski mozdzierzowe i rakietowe. Droga wygląda jak bezpieczny pas pośród ogarnietej sztormem wojny przystanii. Zmierzamy na pozycje powstańcze ulokowane w półokrążeniu. Tutaj stacjonuje Batalion Wiking, grupa dowodzona przez Bosmana. Jest to w zasadzie punkt obserwacyjny służący ostrzeżeniu pozostałych formacji o ukraińskim ataku, jeżeli do niego dojdzie, Bosman może tylko wygrać czas póki nie nadejdzie wsparcie. Kiedyś niedaleko stąd na krótko stacjonowała grupa Rusicz,która wywieszając polską flagę ściągneła na siebie huraganowy ogień. Od czasu do czasu dochodzi tutaj do wymiany ognia o ile powstancy jakimś cudem mają tutaj coś czym można odpowiedzieć. Podczas mojego przyjazdu panował spokój, jedynie z odległości kilku kilometrów dochodziły sporadyczne odgłosy ostrzału.
Po dłuższym czasie dojeżdzamy na pozycję, rozładowujemy prowiant. Za każdym razem,kiedy ktoś jedzie z bazy batalionu to zabiera jakiś prowiant, lepiej dowozić go partiami niż stracić wszystko przez jeden pocisk.Witam się ze stacjonującymi tutaj żołnierzami.
-Polak? Ale taki prawdziwy Polak z Polski? Pada niemal komiczne pytanie. Kiedyś mi mówiono, że po drugiej stronie byli nasi rodacy i powstańcy z nimi rozmawiali twarzą w twarz, ale będąc tutaj zastanawiam się jakby to było możliwe. Obie armie oddziela pas ziemi niczyjej o szerokości ponad dwu kilometrów. Pas naszpikowany polami minowymi nieustannie monitorowany przez obie strony- każdy ruch jest prewencyjnie ostrzeliwany, więc? Na pasie widzę kilka domów, opuszczone- w takich warunkach pozostać pomiędzy dwoma walczącymi armiami jest zbliżone do samobójstwa.
Obozowisko jest poprzecinane rowami służącymi głównie do tego, aby w razie ostrzału można było się szybko ukryć. Kwatery żołnierzy także są wykopane w ziemi,wysokie na prawie dwa metry, wyłożone wykładzinami i zamaskowne drewno-ziemną konstrukcją. Z daleka jeżeli nikt się nie pojawia na powierzchni, są niemal niewidoczne, niemal … . Do walki bezpośredniej się to nie nadaje, ale ukształtowanie terenu trzyma obie strony w szachu. Dookoła niemal nie ma żadnych punktów za którymi można by się ukryć. Każda atakująca strona jest wystawiona jak cel na strzelnicy.
Główny bunkier stanowi kuchnia/stołówka, jest to jedyne “pomieszczenie” zdolne pomieścić więcej niż kilku ludzi toteż niejako stanowi ono oś życia zgrupowania. Małe palenisko zapewnia możliwość przyrządzenia ciepłego posiłku, a dwóch zawodowych kucharzy służących u Bosmana gwarantuje, że można z niczego zrobić coś. Czasem wyprawiają się kilka kilometrów dalej, aby złowić ryby, nałapać raków. Często żołnierze otrzymują coś ekstra od mieszkańców okolicznych wiosek, w dniu mojego przyjazdu do jednostki przyjechali ludzie opuszczający swoje gospodarstwo- przenosili się do Doniecka, więc baran został sprezentowany żołnierzom-cóż nie był to jego szczęśliwy dzień.
Umundurowanie powstańców jest różnorakie ponieważ wielu kupuje je za swoje pieniądze, czasami otrzymują je w darze,jak kilka dni temu Fundacja Wsparcia Donbasu przekazała dla Wikingów kilkanaście kompletów. Przyjeżdzając na front popatrzcie na buty żołnierzy, a zrozumiecie. Armia wciąż nie wyposażyła swoich ludzi w jednorakie umundurowanie, w dalszym ciągu każdy batalion ma swój własny wzór, a w rzeczywistości każdy chodzi w tym co ma. Uroki pospolitego ruszenia.
W zgrupowaniu większość stanowią mieszkańcy Donbasu, ochotników z Rosji naliczyłem dwóch. W innej części tego odcinka jest jeszcze Brazylijczyk, oraz Włoch. Co ciekawe chłopaki potrafią śmiać się z wojennej rzeczywistości.
– gdyby nie wojna i ukropskie bombardowania mojego miasta to nigdy nie poznałbym swoje żony, a tak dzięki pobytowi w schronie przeciwbombowym znalazłem swoją drugą połóweczkę- mówi ochotnik z Gorłówki
– mam trzy córki.Kiedy powiedziałem, że jadę do Donbasu to najstarsza dorzuciła się do zakupu munduru, średnia zażądała relacji z wojny, a najmłodsza się popłakała, ze tata wyjeżdza. Po co przyjechałem? Walczyć.- opowiada Rosjanin z Woroneża, krótka odpowiedz i jakaż konkretna. O niebo lepsza od tych wyuczonych formułek. Przyjechał walczyć, a nie debatować o tym.
Jak przebiega służba na takiej placówce? W oczekiwaniu i obserwacji. Nie można zużytkować tego czasu na doskonalenie umiejętności bojowych- trzeba przebywać w ukryciu, chociaż nie rzucać się w oczy. Nie można przespać całego dnia, bo trzeba być gotowym. Nie można pozwolić sobie na wyluzowanie, bo kiedy nadleci pocisk to zadecydują sekundy.
Co przyniesie jutrzejszy dzień tej przygaszonej wojny?
Dawid Hudziec
tragediadonbasu.net
2 Comments
Adam
Dawid, pozdrowienia dla Ciebie i powstańców !
David Hudziec
Dzięki