Wczoraj w Berlinie miało miejsce spotkanie ministrów finansów państw „Trójkąta Weimarskiego”– czyli Niemiec, Francji i Polski.
W berlińskim spotkaniu uczestniczyli, ze strony Niemiec- Wolfgang Schäuble, z Francji- Michel Sapin, zaś Polskę reprezentował Paweł Szałamacha.
Głównym tematem rozmów był problem imigracyjny, gdzie ministrowie finansów doszli do wspólnego wniosku, że trzeba go rozwiązać u źródeł, czyli na zewnętrznej granicy UE na Morzu Śródziemnym. Przedstawiciel Francji poruszył również problem jak najszybszego zablokowania kanałów finansowania międzynarodowego terroru w Europie.
Natomiast polski minister finansów skoncentrował się przede wszystkim na problemie ukraińskim wskazując na konieczność wsparcia finansowego dla Ukrainy.
Paweł Szałamacha podkreślił przy tym, że Polska (w rozumieniu, że chodzi tu chyba o polskie elity polityczne układu pookrągłostołowego?) rozumie swojego południowo-wschodniego sąsiada, bo sama przechodziła podobnie trudny okres podczas transformacji ustrojowej na początku lat dziewięćdziesiątych. Dodał, że Ukraina jest w znacznie trudniejszej sytuacji niż Polska na początku swojej drogi ku demokracji, bo „nie tylko buduje nowe instytucje państwowe, nowy system gospodarczy, gospodarkę służącą obywatelom, ale mierzy się do tego z otwartym konfliktem zbrojnym na własnym terytorium”.
Ja ze swej strony w tym miejscu dodam, że w Polsce ćwierć wieku temu władze państwowe nie budowały ideologii na bazie skrajnie nacjonalistycznego populizmu, który owocował podobnymi zbrodniami jakie miały i mają nadal miejsce na Ukrainie oraz uniemożliwiają dokonanie uczciwego rozliczenia się społeczeństwa ukraińskiego ze swoją zbrodniczą historią.
Natomiast jeśli chodzi o poruszony przez naszego ministra finansów wątek „otwartego konfliktu zbrojnego” jaki ma miejsce na Ukrainie, to chciałoby się zapytać: kto wysłał czołgi, ciężką artylerię, wyrzutnie rakiet i lotnictwo wojskowe przeciwko ludności Donbasu?
Kto przez prawie rok, dzień po dniu, noc w noc, prowadził ostrzał celów cywilnych doprowadzając do śmierci około 9 tysięcy niewinnych osób a ponad 20 tysięcy raniąc- nie mówiąc już o setkach tysięcy uciekinierów i dziesiątkach tysięcy rodzin pozbawionych dachu nad głową i możliwości do godnych warunków życia?
To jest to, wg. polskiego ministra finansów Pawła Szałamacha, „mierzenie się z otwartym konfliktem zbrojnym na własnym terytorium” przez ukraińskie władze?
Dodam, że w Berlinie Paweł Szałamacha zapewnił, iż Warszawa rozumiejąc problemy finansowe Ukrainy „będzie wspierać działania służące przedłużeniu finansowania przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy”.
Zachęcał również swoich partnerów z „Trójkąta Weimarskiego” do większego zaangażowania się bilateralnego w pomoc finansową dla Ukrainy, nie tylko przez międzynarodowe instytucje finansowe ale również w pomoc udzielaną bezpośrednio.
W odpowiedzi na te słowa naszego ministra finansów, szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier, którzy jutro odwiedzi Polskę, powiedział na konferencji prasowej, że:
„Wielu uważa się za przyjaciół Ukrainy i myśli, że inni nie robią w tym kierunku zbyt wiele, ale przypadku Niemiec tak nie jest. Niemcy są chyba jedynym krajem, który niezależnie od zobowiązań UE i innych instytucji wspiera Ukrainę bilateralnie sumą w wysokości 700 mln euro. To jest ok. 30 mln pomocy humanitarnej, 135 mln na rzecz programu uruchomionego przez Berlin przed rokiem, jak również 500 mln euro kredytów, z czego 200 mln to czyste wsparcie budżetowe dla Ukrainy, a 300 mln idzie na projekty, również na wschodzie kraju, których celem jest m.in. odbudowa infrastruktury, jak np. zniszczonych linii kolejowych i dróg. Bez tych pieniędzy prawdopodobnie nie byłyby obecnie odbudowywane”.
Jak sądzić można, po tej przepychance słownej, jednym z głównych tematów jutrzejszych rozmów szefa niemieckiej dyplomacji w Warszawie, będą sprawy ukraińskie i przede wszystkim pomoc finansowa dla tego kraju.
Ciekawe ile jeszcze z naszych kieszeni będziemy musieli wysupłać pieniędzy, które utopione zostaną w czarnej dziurze korupcji jaka ma miejsce obecnie na Ukrainie?
Ile z tych pieniędzy pokątnie wróci do kieszeni tych, którzy tak szczodrze dzielą się nieswoim?
Zapewne też innym z tematów rozmów poruszanych w Warszawie będzie problem nowego gazociągu „Nord Stream 2” prowadzącego z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku. Ale tu też dostaniemy kolejnego pstryczka w nos pokazując w ten sposób gdzie jest nasze miejsce w europejskim szeregu, bo to nie my rozdajemy karty, tylko sami jesteśmy beneficjentami europejskiej pomocy finansowej.
Przy tej okazji warto zwrócić uwagę jaki jest stosunek innych krajów UE dotyczący nałożonych na Rosję sankcji gospodarczych, które ewidentnie źle wpływają na ich rozwój prowadząc do pogłębiania się kryzysu.
Otóż regionalne władze włoskiej Lombardii, która wytwarza 25% włoskiego PKB, wpadły na pomysł jak można obejść sankcje nałożone na Rosję. Pomysł polega na tym, że podpisano z władzami rosyjskiego Nowosybirska umowę na szczeblu lokalnym, która umożliwi prowadzenie na tym poziomie współpracy handlowej i gospodarczej pomiędzy Lombardią a obwodem nowosybirskim.
Jak z tego widać są w Europie takie miejsca, których władze nie myślą tylko w horyzoncie politycznych rozgrywek prowadzonych w skali globalnej, ale przede wszystkim troszczą się o los swoich wyborców, bo to oni ponoszą bezpośrednie koszty takiej polityki.
Nasze władze dla odmiany nadal popierają twardo sankcje nałożone na Rosję, co szkodzi naszej gospodarce, chcą wydawać dziesiątki miliardów dolarów rocznie na zbrojenia i dodatkowo wspomagać finansowo bankrutującą Ukrainę.
Jak widać daleko nam jeszcze do europejskiego myślenia wyrażającej się troską o rozwój własnych krajów, regionów i ich gospodarki.